30/06/2025
Dziś wyjątkowo nie będzie postu o kotach...
będzie o psie, o psie wyjątkowym, jedynym w swoim rodzaju, który był mi największym Przyjacielem. Jako, że kilka dni temu tj. 27.06.2025r minęło okrągłe 10 lat, kiedy nie ma jej już ze mną, postanowiłam w kilku słowach opisać tę historię. Poznajcie Kropkę❤
Kropkę znalazłam 23.12.1996r, kiedy jako 11-letnia dziewczynka szłam na spowiedź przed Świętami Bożego Narodzenia. To był zimny dzień, -20 stopni, śnieg... zima jakie w tamtych latach były normą. Przechodząc przez wrocławskie szare podwórko wybiegł do mnie spod Fiata 126p po śniegu szczeniaczek, łaciaty, merdający ogonkiem i strasznie zmarznięty... Wzięłam go pod kurtkę i stałam... czekałam na tym mrozie godzinę, może dwie na właściciela... który się jednak nie zjawił... zrozumiałam, że psiaka ktoś po prostu wyrzucił... W tym czasie szczeniak zasnął i tak chodziłam z nim po ulicach pytając czy ktoś go przygarnie, bojąc się wrócić do domu z psem (w rodzinnym domu mieliśmy już dużego psa mego brata oraz moje zwierzęta: rybki, ptaszki, świnkę morską...). Nikt z przechodniów szczeniaka nie zechciał, więc zamiast iść do kościoła wróciłam do domu z psem, ubłagałam rodziców i tak oto Kropka pojawiła się w moim życiu... i tak stałyśmy się nierozłączne.
Kropka pokochała mnie całym swoim psim sercem, nie opuszczała na krok, broniła, pilnowała, pocieszała... Była odważna, nieustraszona a ilość przygód, jakie nas spotkały przez wspólnych 19 lat starczyłaby na sporą książkę. Każdy wiedział, że gdzie ja, tam mój pies, czy to na spacerach, czy na imprezach, czy na wyjeździe autostopem, czy przy koniu w terenie, czy na randkach z chłopakami, była ze mną zawsze... Jeździła ze mną tramwajami, autobusami, pociągami, TIR-ami, pływała kajakiem, statkiem, łodzią czy wpław w rzece, spała, w moim łóżku, jadła ze mną i zawsze ale to zawsze mnie chroniła... Przy Kropce nie sposób było się na mnie zamachnąć czy pogonić, nie dawała się przekupić żadnym rarytasem a na jedno skinienie mojej głowy była przy mej nodze. Znała psie agility na długo przed tym jak się dowiedziałam, ze coś takiego istnieje i nim to się stało popularne. Nie miała żadnego "fachowego szkolenia i pracy z behawiorystą" a skakała ze mną przez konne przeszkody, na mój rozkaz dawała głos, siadała, turlała się, czołgała, dawała łapę, aportowałą, pływała, siadała we wskazanym przeze mnie miejscu i wpatrzona we mnie czekała na przywołanie. Chodziła bez smyczy bo smycz dla Kropki była zbyteczna nawet w dużym mieście, w tłumie ludzi czy w zupełnie obcym miejscu, zawsze szła przy mojej nodze, stawała jak wryta przed przejściem przez jezdnię, czekała na mnie niewzruszona pod sklepem... wskakiwała na sygnał do kabiny TIR-a czy do pociągu.
Była ze mną całe moje świadome życie, jak nikt inny znała mnie na wylot i bezgranicznie ale to bezgranicznie Kochała... A kiedy przyszła dorosłość, praca, dzieci to cierpliwie znosiła ciągłe zmiany i fakt, że musi ustąpić Maleństwom miejsca w moim łóżku... Odchowała cierpliwie troje z czworga moich dzieci choć nigdy wcześniej dzieci nie lubiła. Niestety po tych wszystkich wspólnych latach przyszła starość i czas o którym najtrudniej jest mi napisać... Mój najwierniejszy Przyjaciel powoli się ze mną żegnał a ja musiałam zmierzyć się z myślą, że nasz czas się kończy...
Kropka w wieku 15 lat zupełnie ogłuchła, jednak dzięki swojej nieprzeciętnej inteligencji i czułych reakcji na moje gesty porozumiewałyśmy się bez słów oduczyłam się zupełnie mówić do niej, wszystko załatwiałyśmy na migi. W wieku 17 lat przyszła zaćma i Kropka niemal całkiem oślepła, stała się chudziutką psią staruszką, musiała już chodzić na smyczy bo nie widziała przeszkód na swej drodze, na krótkie spacery przed blok znosiłam ją na rękach, w domu niekiedy miała gorsze dni i musiałam ją pieluchować. Nie cierpiała jednak, miała apetyt i mimo postępującej demencji zawsze czuła, ze wróciłam do domu... stała wtedy w przedpokoju na tych swoich słabych łapkach, ze spuszczoną głową, niby nieobecna ale... merdała ogonem... Ciężki by to dla mnie widok i świadomość, że to ostatnie wspólne chwile... Aż w końcu stało się to co musiało stać... Pewnej czerwcowej nocy 27.06.2015r Kropka zaczęła głośno wyć, przeraźliwie, strasznie... Podałam jej Tramal myśląc, że cierpi, jednak nie wyła z bólu, po prostu jej układ nerwowy odmówił posłuszeństwa... Nie reagowała już na mój głos, dotyk... wiedziałam, ze nadszedł czas... O 2:00 zaniosłam mojego Przyjaciela do samochodu i pojechałyśmy do całodobowej kliniki...
Od tego dnia minęło 10 lat...
Jak jest bez Kropki?
Pierwsze lata nie byłam w stanie się pogodzić z faktem, że jej nie ma, nie byłam w stanie o niej mówić, każde wspomnienie o niej powodowało że długo płakałam a kto mnie zna ten wie, że mało co jest w stanie doprowadzić mnie do łez bom wiele w życiu widziała....
Nie byłam też w stanie mieć kolejnego psa... stąd przyszedł czas na koty... i to koniecznie łaciate... tak łaciate jak łaciata była moja Kropka❤❤❤
Dziś jestem w stanie powiedzieć o Kropce średnio 3 zdania bez płaczu, więcej nie. Oczywiście płaczę również pisząc ten post...
Kropka śni mi się regularnie, zawsze zadowolona i w dobrej kondycji, zawsze o wiele młodsza wyglądem niż faktycznie była u kresu swego życia...
I wiecie co? Zawsze jestem wdzięczna za te sny bo wierzę, że są świadectwem tego, że tam gdzie jest jej psia dusza, jest jej dobrze, że Kropka czeka na mnie i że będzie pierwszą istotą, jaka mnie przywita w dniu, w którym i na mnie przyjdzie czas... i nie boję się tego dnia.
Co tu dużo pisać... lata mijają, życie się toczy ale wraz z moim Przyjacielem odszedł kawałek mnie.
Tęsknię i zawsze będę tęsknić, to nie minie nigdy.
Dziękuję Ci Kropciu za Twoja Miłość, Kocham Cię, czekaj na mnie, tęsknię za Tobą jak za nikim innym, do zobaczenia!❤
B.
Ps. Na zdjęciu Kropka w wieku 11 lat z moją 4-miesieczną córeczką Lilą. Ot zapakowałam dziecko do gondoli, wzięłam psa, wsiadłyśmy we trzy do pociągu do Warszawy, później PKS-em do Józefowa, bo dlaczego nie? Zawsze ze mną... zawsze razem❤