Przyjaciół się nie wyrzuca

Przyjaciół się nie wyrzuca “Przyjaciół się nie wyrzuca” to kampania społeczna W schroniskach na terenie całej Polski znajduje się ponad 100 tysięcy bezdomnych psów.

W okresie wakacyjnym ta liczba niebezpiecznie wzrasta, ponieważ dla wielu ludzi zwierzak nie wpasowuje się do wakacji marzeń. Nie wiedząc co z nim zrobić, decydują się na jego PORZUCENIE. Psiaki, ale także i koty, zostają przywiązane do drzewa, lądują w śmietnikach lub w odludnych miejscach. Czy wcześniej, marzeniem nie było posiadanie zwierzaka? Czy może tylko chwilową zachcianką, przez którą ter

az trzeba myśleć o jak “najprostszym” sposobie, na pozbycie się balastu? Pracownicy schronisk mówią o paru najczęstszych sposobach porzucania zwierząt. Właściciele zostawiają je na miejscach odludnych, na polach lub w lasach albo wręcz przeciwnie, pozostawiane są przy miejscach często odwiedzanych przez ludzi, myśląc, że może ktoś się inny zwierzakiem się zaopiekuje. Są też sposoby wyjątkowo niehumanitarne, takie jak przywiązanie do drzewa, nierzadko z kagańcem, a to uniemożliwia im szczekanie. W ten sposób zwierzę umiera w męczarniach, samotnie. Bywają przypadki, w których opiekunowie podrzucają zwierzaki do schroniska, albo wrzucając je przez bramę lub twierdząc, że nie są właścicielami. Według danych Towarzystwa Opieki nad Zwierzętami, co roku w miesiącach wakacyjnych liczba zwierząt w schroniskach wzrasta o ponad 20%. Równocześnie w tym okresie spada liczba adopcji. Porzucenie psa lub kota to jedna z najgorszych rzeczy, jakie można mu zrobić. Zwierzę pozostawione samo w obcym miejscu cierpi, boi się. Nie rozumie, dlaczego nie jest ze swoją rodziną. Wyjazd na wakacje NIGDY nie powinien być powodem do opuszczenia czworonoga. Zwierzak nie zaopiekuje się sam sobą. Potrzebuje właśnie Ciebie. Potrzebuje twojej opieki, dobroci i miłości. Nie zasługuje na zapomnienie. Jesteś dla niego całym jego światem. Pamiętajmy, że zwierzak to nie zabawka, którą można wyrzucić gdy się nam znudzi, tylko przyjaciel, a przyjaciół się nie wyrzuca.

Wstyd i obojętność w Worławkach.W świecie, w którym troska o dobrostan zwierząt jest coraz częściej miarą cywilizacyjneg...
27/06/2025

Wstyd i obojętność w Worławkach.
W świecie, w którym troska o dobrostan zwierząt jest coraz częściej miarą cywilizacyjnego postępu, historia z Worławek w gminie Świątki budzi głęboki niepokój. Mężczyzna, który według ustaleń organizacji OTOZ Animals oraz policji przetrzymywał psa w dramatycznych warunkach — wychudzonego, chorego, z przerośniętymi pazurami — nie tylko nie poniósł konsekwencji, lecz został ponownie wybrany przez mieszkańców na funkcję sołtysa.
Zamiast publicznego rachunku sumienia — reelekcja. „Jest dobrym sołtysem” — powtarzają mieszkańcy, marginalizując zarzuty o znęcanie się nad zwierzęciem. Czy wydolność administracyjna ma usprawiedliwiać nieludzkie traktowanie istoty żywej?
Oskarżony nie przyznaje się do winy, twierdząc, że opinia weterynaryjna to „jedna wielka bzdura”. Tymczasem dokumentacja weterynaryjna i relacje świadków są jednoznaczne: pies cierpiał przez dłuższy czas i wymagał natychmiastowej pomocy.
Zdumiewa fakt, że społeczność lokalna — mimo znajomości faktów — nie tylko nie odsunęła go od urzędu, ale wyraziła pełne poparcie. To bolesne przypomnienie, że przymykanie oka na cierpienie zwierząt wciąż jest społeczną normą w wielu zakątkach kraju.
Ten przypadek nie może pozostać bez echa. Obojętność na krzywdę najsłabszych — niezależnie od tego, czy są ludźmi czy zwierzętami — świadczy o kondycji moralnej społeczeństwa. A ta, niestety, w Worławkach została poddana poważnej próbie.
Człowiek, któremu zarzucono znęcanie się nad chorym, wychudzonym psem — zostaje ponownie wybrany sołtysem. Nie przez przypadek, nie w wyniku pomyłki. Społeczność tej wsi jednogłośnie oddała mu głosy.
Jak bardzo trzeba znieczulić się na cierpienie, by ignorować fakt, że zwierzę ledwo przeżyło tę „opiekę”? Gdzie kończy się przywiązanie do lokalnego lidera, a zaczyna współodpowiedzialność za milczącą krzywdę?
To nie tylko porażka jednego człowieka. To porażka społeczności, która uznała, że znęcanie się nad zwierzęciem nie przekreśla prawa do władzy.
Nie bądźmy obojętni. Milczenie jest zgodą.


zdjęcie OTOZ Animals Olsztyn
Stowarzyszenie SOS Cztery Łapy Olsztyn
Schronisko dla Zwierząt w Olsztynie

06/06/2025

📣 Zaproszenie na Festyn Rodzinny Osiedla Likusy❗️🎉

Serdecznie zapraszamy wszystkich mieszkańców na Festyn Rodzinny Osiedla Likusy, który odbędzie się już w niedzielę, 8.06. 2025 r., w godzinach 13:00–17:00❗️

Czeka na Was moc atrakcji dla całych rodzin – zarówno dla dzieci, dorosłych, jak i naszych czworonożnych przyjaciół❗️🐶🐱

My również tam będziemy i przygotowaliśmy dla Was wyjątkowe niespodzianki:

🔹 Akcja profilaktyczna dla zwierząt – odkleszczanie i odrobaczanie
🔹 Stoisko z naturalnymi gryzakami firmy Uniszki – zdrowe przysmaki dla Waszych pupili w wyjątkowo atrakcyjnych cenach
🔹 Zabawa z Hobby Horse – dla małych miłośników koni – świetna okazja, by sprawdzić swoje umiejętności jeździeckie i wygrać drobne nagrody❗️🐴
🔹 Porady dotyczące opieki nad zwierzętami – porozmawiaj z nami o wychowaniu psów, szczeniąt i codziennej pielęgnacji

Dołącz do nas i spędź radośnie niedzielne popołudnie w gronie sąsiadów i przyjaciół. Niech to będzie czas wspólnej zabawy, integracji i dobrej energii❗️

📍 Miejsce: Osiedle Likusy
📅Data: 08.06.2025 (niedziela)
⏰Godziny: 13:00–17:00
📍 Wstęp WOLNY
Nie może Was zabraknąć – do zobaczenia❗️💚

🤣
18/04/2025

🤣

Opowieść o psie
03/04/2025

Opowieść o psie

Wszystko u mnie układało się dobrze: żona była prawdziwym skarbem, trójka dzieci – jedno po drugim – była dla nas radością, a biznes rozwijał się w takim tempie, że mogliśmy z niego wygodnie żyć, nie przyciągając przy tym zbytniej uwagi. Na początku trudno było w to uwierzyć, potem się przyzwyczaiłem i myślałem, że tak już będzie zawsze.

Ale w dwudziestym roku życia naszej rodziny pojawiła się rysa. Zaczęło się od najstarszego syna…

Mnie rodzice wychowywali surowo i kiedy dorosłem, mówili mi, żebym nie rozglądał się na boki, tylko znalazł dobrą dziewczynę, ożenił się i założył rodzinę. Tak też zrobiłem i nigdy tego nie żałowałem. I tego samego uczyłem swoje dzieci. Tyle że albo czasy się zmieniły, albo dziewczyny teraz jakieś inne… Syn nie może znaleźć takiej, która patrzyłaby mu w oczy, a nie w portfel albo w spodnie. Przecież ma pieniądze, zdobywa wykształcenie, Bóg nie poskąpił mu urody, a przyciąga do siebie jakąś nieciekawą dziewuchę za dziewuchą. I biedny się z tym męczy, a my razem z nim. Smutno w domu.

A potem było jeszcze gorzej. Teściowa zachorowała, trafiła do szpitala i po tygodniu zmarła. Wypłakaliśmy się, przeżyliśmy żałobę…

Teść został sam, nie radził sobie. A teściowie byli naprawdę złotymi ludźmi – nigdy nie robiłem różnicy między swoimi a rodzicami żony. Zabraliśmy więc teścia do siebie, miejsca nam nie brakowało. Żona była szczęśliwa, dzieci zadowolone, jemu też było spokojniej. Wszystko byłoby dobrze, ALE!

Teściowa miała psa – czy to czarny terier, czy riesensznauzer, a może po prostu wielki czarny kudłacz. Zabraliśmy go też – na swoją zgubę. Gryzł wszystko, podszczypywał dzieci, warczał na mnie, brudził w domu. Na spacer musiałem go wyprowadzać z kimś razem, jakby na drągu. Wołałem kynologów, płaciłem, ile trzeba, żeby go nauczyli manier – bez skutku. Mówili tylko, że najlepiej by go było uśpić…

Ale… wtedy teść powiedział, że jak pies umrze, to i jemu już nie warto żyć. Zostawiliśmy więc psa – do czasu. Dzieci w lecie chodziły w długich spodniach i bluzach z długim rękawem, żeby ukryć siniaki i pogryzienia. Żal im było dziadka. Na jesieni pies już kompletnie oszalał, gryzł się po skórze, wył. Okazało się, że trzeba go trymować. Objechaliśmy wszystkie salony – nikt nie chciał takiego agresora. W końcu trafiliśmy do jednej groomerki, która zgodziła się go przyjąć. Umówiliśmy się na 7 rano.

Zawiozłem go. Z ledwością wciągnąłem go do środka – rwał się jak wariat. Wychodzi dziewczyna, malutka, drobna. Mówię jej: „Biorę każdą cenę, nawet pod narkozą, niech już go ostrzyże” (a sam myślę: „żeby zdechł pod tym narkozą, już nie mam siły”).

Ona wzięła ode mnie smycz, kazała przyjść na 9:50 i spokojnie go zabrała. Wróciłem o wyznaczonej porze. Patrzę – dziewczyna przycina sierść między palcami psu. Ten stoi na stole jak na paradzie, dumnie, spokojnie, jak porucznik na defiladzie, a w pysku trzyma swoją niebieską piłeczkę. Aż się zapatrzyłem. Dopiero kiedy spojrzał na mnie kątem oka, zrozumiałem, że to mój pies! A ta drobna mówi:

– Dobrze, że pan przyszedł punktualnie, pokażę panu, jak mu czyścić zęby i przycinać pazury.

Nie wytrzymałem. Jakie zęby! Opowiedziałem jej wszystko, jak było. Ona chwilę pomyślała i mówi:

– Musi pan zrozumieć jego sytuację. Pan wie, że jego pani umarła, a on nie. Dla niego wygląda to tak, że go pan porwał spod nieobecność właścicielki i trzyma w niewoli. Dziadek też to przeżywa. A pies nie mogąc uciec, robi wszystko, byście go wyrzucili. Proszę z nim porozmawiać jak mężczyzna z mężczyzną, wyjaśnić mu wszystko, uspokoić.

Wziąłem psa i pojechałem prosto do starego domu teściowej. Otworzyłem – pusto, pachniało niezamieszkałym. Opowiedziałem mu wszystko, pokazałem. Pies słuchał, nie wierzył, ale nie warczał. Potem zabrałem go na cmentarz, pokazałem grób. Podszedł sąsiad teściowej, razem wspominaliśmy zmarłą, nawet butelkę otworzyliśmy. Pies też był z nami. I nagle ZROZUMIAŁ! Podniósł łeb i zawył, potem położył się przy pomniku i długo leżał, głowę wtulił w łapy. Nie poganiałem go…

Gdy sam wstał, wróciliśmy do domu. Domownicy psa nie poznali, a jak poznali, to nie mogli uwierzyć. Opowiedziałem im wszystko, jak ta dziewczyna mi poradziła i co z tego wyszło. Syn nie czekał, złapał kurtkę, kluczyki i pyta o adres groomerki.

– Po co ci? – pytam.
– Tato, ja się z nią ożenię.
– Oszalałeś! Przecież nawet jej nie widziałeś. Może nie jest dla ciebie.
– Tato, jeśli ona potrafiła zrozumieć psa, to mnie na pewno też zrozumie.

I cóż – trzy miesiące później wzięli ślub. Teraz dorasta trójka wnuków. A pies? Wierny, spokojny, posłuszny, niesamowicie mądry, pomaga pilnować dzieci. Wieczorami to oni mu czyszczą zęby.

28/03/2025

Lekcje od starego psa.
Miałem kiedyś starego psa, który nauczył mnie życia.
Przez 14 lat mieszkał na parkingu – spał na zimnej ziemi, często pod gołym niebem, jadł tylko to, co ktoś mu rzucił, i panicznie bał się ludzi. Kto wie, ile razy go uderzono? Nigdy nie doświadczył czułości. Gryzł każdego, kto odważył się podejść.

Pewnego dnia właściciel parkingu wyjechał, zostawiając go znowu samego – za zamkniętą bramą, pod deszczem.
Zacząłem go dokarmiać. Warczał na mnie, a nawet próbował ugryźć.
Mieszkałem niedaleko, więc w końcu zaczął przychodzić do mnie na jedzenie. A potem… wszedł do domu.

Gdy się przeprowadzałem, zabrałem go ze sobą. Już wtedy pozwalał się głaskać, a nawet sam domagał się pieszczot. Poznawał, czym jest miłość. Nagle stał się moim cieniem – stary, ślepy, głuchy, prawie bez węchu. Chodził za mną krok w krok, witał mnie ochrypłym szczekaniem, ocierał się o mnie jak kot i zawsze spał u mojego boku. W domu namierzał mnie jak radar, a gdy wychodziłem, urządzał prawdziwe przedstawienia – skomląc z tęsknoty.

Wtedy zrozumiałem, że nigdy nie jest za późno, by kochać bez zastrzeżeń. Że nawet gdy życie cię zmiażdży, serce pozostaje nienaruszone. Że zdolność do odczuwania dobrych rzeczy to niewyczerpane źródło szczęścia.
Mój stary pies nauczył mnie zaufania – pokazał to, gdy zaczął pozwalać obcym się głaskać, mimo że ludzie go skrzywdzili.

Odszedł kilka dni temu. Wciąż płaczę po jego stracie. Wciąż szukam go przy łóżku. Nad ranem wyciągam rękę, żeby go pogłaskać… i nie ma go.
Jak zapomnieć miękkość jego sierści? Jak nie wspominać jego mokrego noska, który delikatnie muskał moją dłoń? Jak nie tęsknić za jego oddaniem, lojalnością i bezwarunkową miłością? Jak przestać go kochać?

Pamiętam jego ostatnie dni – słaby, obolały, zmęczony. Mimo to wciąż szukał mojej obecności.
Żegnałem go z bólem, jaki towarzyszy utracie wielkiej miłości. Ale spełniłem obietnicę, którą mu złożyłem, gdy go zabrałem: „Nigdy cię nie porzucę. Ani jednej nocy nie spędzisz na deszczu. Nigdy nie będziesz głodny”. Gdy odchodził, przytuliłem go i szepnąłem: „Zawsze będę cię kochał. I zawsze… zawsze będę tęsknił”.

Wściekałem się na śmierć. Żył tylko rok i dziewięć miesięcy w cieple – to niesprawiedliwe wobec 14 lat w samotności.
Ale podziękowałem mu też za całą czystą, szlachetną miłość, którą mi ofiarował. I przede wszystkim – za najważniejszą lekcję: o życiu, nadziei i miłości, która potrafi odrodzić się nawet w zranionym sercu.”*

🐾🕊️💞

21/03/2025

Adres

Wielbark

Strona Internetowa

Ostrzeżenia

Bądź na bieżąco i daj nam wysłać e-mail, gdy Przyjaciół się nie wyrzuca umieści wiadomości i promocje. Twój adres e-mail nie zostanie wykorzystany do żadnego innego celu i możesz zrezygnować z subskrypcji w dowolnym momencie.

Udostępnij