16/12/2024
Być może część z Was zastanawia się, czemu jest mnie tu mniej - odpowiedź jest już na pierwszym slajdzie, koniec posta, można się rozejść 🤡
A biorąc sprawy nieco bardziej na poważnie - jest mnie tu mniej, bo moje zdrowie uczy mnie, że czasem muszę odpuścić, bo inaczej moje ciało mnie do tego zmusi. Paręnaście tygodni temu byłem w peaku swoich psich możliwości - praca na etat, warsztaty, szkolenia, tworzenie materiałów, uczęszczanie na treningi, więcej i więcej, niezależnie od możliwości mojego ciała. Parłem do przodu, migreny, nie migreny, stany depresyjne, sibo, poprawiam koronę i lecę na kolejne rzeczy. I leciałem, aż przestałem 🫠
Kombinacje leków i naginanie samego siebie sprawiło, że moje ciało nie dało rady, a relacja z Vardą na tym ucierpiała, bo nie miałem siły być dla niej silnym. Zaczął się czas wymiany leków, samopoczucia i zdrowia dużo poniżej mułu na dnie rzeki. Nie że nie próbowałem czegoś ćwiczyć, ale - myliły mi się podstawowe komendy, nie nadążałem za Vardą, co ona znosiła bardzo dzielnie - czyli maskując 🫠
Chcąc nie chcąc, musiałem odpuścić. Poczekać, dać sobie czas, i wejść w niełatwy proces, że pomimo bycia w psim świecie nie muszę cały czas pokazywać że coś robimy, trenujemy, mamy taki czy nie inny progres. Wróciliśmy do podstaw, wybraliśmy się na przeszukania dla zabawy, a ja starałem się nie przerzucać moich problemów na Vardę - bo nasze psy to nie są, wbrew pozorom, nasi terapeuci. Dają nam wsparcie, ale widzę jak łatwo jest próbować wziąć tego wsparcia za dużo. To była dla mnie kolejna rzecz do odpuszczenia 😅
Co teraz? Teraz odpoczywamy. I wciąż uczę się odpuszczać, i starać się rozumieć, że odpoczynek to też praca i progres, co w kulturze zap*erdolu nie jest takie proste. Innymi słowy - dajmy sobie czas na to, by nie móc. Do tego Was zapraszam 🩵