
20/02/2025
Podaj dalej, niech Twoi znajomi nie narobią sobie problemów 🐾⚡️🔥
3 powody, dla których właściciele psów nie korzystają z pomocy behawiorystów
Gdy w końcu nadszedł ten dzień i trzymasz w rękach swojego wymarzonego psa, świat na moment przestaje istnieć. Jesteś tylko Ty i Twoje szczenię. Tak długo na nie czekałaś, tak długo się przygotowywałaś i wreszcie jest. Aż trudno uwierzyć, że to naprawdę już! Że Twoje marzenie właśnie się spełnia. Mijają dni, tygodnie, miesiące, a Ty masz wrażenie, że… coś poszło grubo nie tak!
Czasem tak jest, że kupując psa, brutalnie zderzasz swoje oczekiwania z rzeczywistością. Bo o ile bierzesz pod uwagę, że szczenię:
• potrzebuje czasu, żeby oswoić się z nowym miejscem,
• może coś zniszczyć,
• może rozrabiać,
to mało kto zakłada, że wraz z pojawieniem się psa czeka go cała masa problemów, z którymi za boga nie będzie potrafił sobie poradzić.
Dni mijają, ale nic się nie zmienia, albo wręcz jest coraz gorzej. Wreszcie coś w Tobie pęka, chwytasz za telefon i dzwonisz do hodowcy.
Złote rady hodowcy
Jaki hodowca, taka rada. Jeśli masz szczęście i Twój hodowca jest osobą doświadczoną, to na pewno Ci pomoże. Albo podpowie, co konkretnie zrobić, albo da Ci namiar na kogoś, kto Cię wesprze. Ale jeśli po drugiej stronie jest ktoś, komu się tylko wydaje, że wie, co robić, masz pecha! Pół biedy, jeśli te rady po prostu nie zadziałają. Gorzej, gdy spotęgują problem.
Tak było np. z 4-miesięcznym owczarkiem środkowo-azjatyckim, którego opiekunka zadzwoniła do mnie z prośbą o pomoc. Pies był u niej już prawie tydzień, a mimo to nie chciał wychodzić na spacer, nie chciał opuszczać swojego legowiska i był wyraźnie przestraszony otaczającym go światem.
Gdy przyjechałam, szczeniak przebywał w ogrodzie. A konkretnie schował się za ogromną donicą. Na moment wyjrzał zza niej niepewnie i znowu się schował. Po chwili podszedł, żeby mnie obwąchać. Ale po kilku sekundach ponownie szybko się schował i już nie udało mi się go przekonać, żeby stamtąd wyszedł.
Widok tego przerażonego olbrzyma zrobił na mnie piorunujące wrażenie. Z jednej strony było mi się go strasznie szkoda, a z drugiej zapaliła mi się w głowie czerwona lampka. „Trzeba szybko działać”. – pomyślałam – „Za kilka miesięcy ten lęk może przerodzić się w agresję”.
Na framudze drzwi balkonowych zauważyłam ślady zębów i pazurów. Okazało się, że pies rozpaczliwie usiłował dostać się do domu po tym, gdy został sam na dworze. Na moje pytanie, czemu pies nie mógł swobodnie wrócić do środka, usłyszałam, że:
„To hodowca zalecił, żeby pies przebywał na dworze. Pies miał być zostawiony w spokoju, żeby się przyzwyczaić. Szczeniak nie znał życia w mieszkaniu, więc to miało mu pomóc. No i najważniejsze! Opiekunka miała uważać, żeby pies się nie rozbisurmanił!”
Podczas wywiadu dowiedziałam się, że pies:
• mieszkał poza miastem,
• przebywał w kojcu, na otwartej przestrzeni,
• miał do dyspozycji wybieg,
• przebywał wśród innych psów.
Jak pies zachowywał się w hodowli? Nie wiadomo, bo gdy opiekunka przyjechała go odebrać, hodowca wyniósł szczenię, wsadził je do auta i to by było na tyle.
I teraz wyobraź sobie tego 4-miesięcznego przerażonego olbrzyma, który totalnie nie wie, co się dzieje. Pierwszy raz został wsadzony do auta i po przejechaniu 500 km wylądował:
• w mieście,
• w obcym domu z niewielkim ogrodem,
• z obcymi ludźmi (w tym 3 dzieci i 4 kotami).
I jest w tym wszystkim kompletnie sam. A on nigdy wcześniej nie był sam!
I o ile, ja też często doradzam, żeby nie przytłaczać szczeniaka swoją obecnością i dać mu przestrzeń, żeby się oswoił z nową sytuacją. To trochę, czym innym jest zafundowanie psu zmiany życiowej o 180 stopni i zostawienie go z tym samego. Niech sobie radzi.
Jeden pies sobie poradzi. Drugi niekoniecznie. Na szczęście opiekunka azjaty, zaniepokoiła się zachowaniem psa i zdecydowała się skonsultować.
Moje rady stały w kontrze do zaleceń hodowcy. Widziałam duże zaskoczenie na twarzy opiekunki i niepewność, kogo w tej sytuacji słuchać. Rozumiem to. Sama byłam przez 27 lat hodowcą i wiem, jak dużym autorytetem może być dla opiekuna psa hodowca. Dlatego nigdy nie oceniam innych hodowców i nie podważam ich autorytetu.
Tak też było i w tym przypadku. Po prostu pokazałam opiekunce, w jaki sposób ja pracowałabym z jej psem i zaproponowałam, żeby spróbowała. Rady hodowcy nie działały, więc nie miała nic do stracenia.
Po 2 dniach dostałam fotkę szczeniaka bawiącego się w domu na dywanie. I przyznam, że bardzo się ucieszyłam. Mam jednak świadomość, że przed nimi jeszcze miesiące intensywnej pracy, żeby tego psa: otworzyć, zbudować i powoli oswoić ze światem.
Opiekunka azjaty odważyła się, skonsultowała i szybko przystąpiła do działania. Zaufała swojej intuicji, że coś dzieje się z psem nie tak. Ale znam wielu właścicieli psów, którzy ślepo podążają za radami hodowców i zaklinają rzeczywistość.
Wujek Google
Co robisz, gdy masz problem z psem? Niech zgadnę. Odpalasz wujka Google? Nie wiem, jak Ty, ale moi klienci często tak właśnie robią. Czerpią wiedzę z intenetu, a potem gorzko tego żałują. Nie wierzysz? To posłuchaj. Oto typowa historia z pamiętnika behawiorysty.
Szczeniaka trzeba socjalizować, wiadomo. Opiekun chce zrobić to, jak należy, więc… odpala wujka Google i pyta: „jak socjalizować psa”
A Google podpowiada:
„Podczas socjalizacji psa należy kierować się następującymi zasadami:
1. Zapewniaj zwierzęciu możliwość doświadczenia jak największej ilości bodźców.
2. Respektuj potrzebę odpoczynku psa.
3. Nigdy nie rób nic na siłę, niczego nie wymuszaj.
4. Chwal podopiecznego i nagradzaj za właściwe reakcje, np. podając mu smakołyki”.
Nic trudnego. A zatem opiekun bierze się do dzieła! Zależy mu, więc się przykłada. Codziennie chodzi z psem w nowe miejsca i zapoznaje go z jak największą ilością bodźców. Gdy pies się obawia, nic na siłę. Zachęca go i daje smaczki. Działa zgodnie z instrukcją, a jednak… pies coraz bardziej się opiera. „Pewnie potrzebuje czasu” – myśli i kontynuuje. Potem w ogóle pies odmawia spacerów, więc bierze go na ręce i niesie. Bo co ma zrobić. Poddaje się, dopiero gdy… pies chowa się pod kanapę na widok smyczy zwiastującej spacer.
A potem zjawiam się ja, patrzę na tego przerażonego szczeniaka i zastanawiam się WTF?! Ale po 20 minutach rozmowy, już wiem, że to nie mogło skończyć się inaczej.
Jeśli myślisz, że „naprawiam” takiego psa w 2 tygodnie, to… się grubo mylisz. Nie jestem czarodziejką, tylko behawiorystką. Zbudowanie pozytywnego skojarzenia ze spacerem u takiego przerażonego światem psa to praca na długie miesiące.
Internet kipi od darmowych treści. To prawda. Ale nie zapominaj, że to jeden wielki śmietnik pełen szkodliwych i nieaktualnych treści. Jeśli nie masz doświadczenia, łatwo się naciąć.
Brak świadomości
Wierzę, że każdy opiekun psa wychowuje go, jak najlepiej potrafi. I choć intencje ma dobre, to czasami zdarza się tak, że zupełnie nieświadomie, sam przykłada rękę do problemów swojego psa. Mogłabym Cię dosłownie zasypać historiami z udziałem moich klientów, ale spokojnie. Oszczędzę Ci tego. Opowiem Ci tylko jedną z nich.
To historia 7-miesięcznego welsh teriera, który:
• warczał na opiekunów,
• nie słuchał się na spacerach
• i uciekał, gdy tylko nadarzyła się ku temu okazja.
Podczas rozmowy z właścicielami dowiedziałam się, że te zachowania pojawiły się stosunkowo niedawno, bo jakieś 2 tygodnie wcześniej. Dotychczas wszystko z grubsza było z psem ok. Opiekunowie nie bardzo wiedzieli, co spowodowało taką zmianę i co w tej sytuacji zrobić. A zależało im, żeby szybko rozwiązać problem, bo w domu była 3 dzieci.
Szybko zorientowałam się, że ich pies jest bardzo inteligentny, odważny, ciekawy świata i chętny do współpracy. Ale z drugiej strony to typowy welsh - jak sobie coś wymyśli, to nie spocznie, póki nie osiągnie celu. Jeśli nie chce czegoś zrobić, to tego nie zrobi, o ile nie znajdzie ku temu sensownego powodu. A spróbuj z nim iść na udry, to prędzej padnie, niż odpuści.
Pech chciał, że domownicy nie zdawali sobie z tego sprawy. Zdarzało się, że stosowali wobec psa rozwiązania siłowe. Nie respektowali próśb psa o dystans. Gdy pies się od nich odsuwał lub unikał dotyku, nie przestawali go głaskać lub dotykać. Bardziej dosadną komunikację w postaci lizania, skakania czy łapania za ręce traktowali jako formę wspólnej zabawy.
Z każdym kolejnym miesiącem pies tracił zaufanie do domowników i coraz wyraźniej stawiał opór. Opór psa generował z kolei większą presję ze strony domowników. I tak oto z każdym dniem konflikt na linii opiekunowie-pies narastał.
Pamiętam to zaskoczenie na twarzach właścicieli, gdy uświadomiłam im, że są na wojennej ścieżce z własnym psem i jeśli szybko z niej nie zawrócą, wkrótce kontakt z psem stanie się po prostu niebezpieczny.
Na szczęście dali się przekonać i zaczęliśmy proces odbudowy ich relacji z psem. Ale wiele osób brnie dalej, póki nie dojdzie do ściany. A potem mamy dramatyczne newsy w wiadomościach i ckliwe historie w necie.
Zapamiętaj!
Jeśli:
• nie wiesz, jak rozwiązać problem z psem,
• nie masz pewności, czy właściwie postępujesz ze szczeniakiem
• lub dotychczasowe metody okazały się nieskuteczne,
nie strzelaj sobie w kolano i nie eksperymentuj na psie! Zaufaj mi i skonsultuj się z behawiorystą.