29/02/2024
Kimchi. Owczarek niemiecki. Pies po trzech behawiorystach, jestem czwartym. Nic to w sumie niezwykłego, bo zwykle nie jestem pierwszym, tylko którymś z kolei po tym jak poprzednie metody się nie sprawdziły.
Tutaj zalecone najpierw były oczywiście smaczki w każdej sytuacji, bo przecież jedzenie poza opiekunem ma być dla psa w życiu najważniejsze, następnie trening no bo to w końcu owczarek, więc wiadomo - szkolić, trenować, inaczej się nie da, a na sam koniec zaproponowano leki. Czyli standard, który doprowadza obecnie do tak wielu psich tragedii - odwracanie uwagi, przekierowywanie na szarpak, omijanie, komendy, skupianie psa tylko na człowieku. Trwało to wszystko cztery miesiące. Ktoś powie że tylko - ja powiem że aż. Aż cztery miesiące zmarnowanego czasu i życia Kimi i opiekunki. Nikt z tych specjalistów nie wpadł na to, że pies ma najzwyczajniej w świecie niezaspokojone potrzeby, jest wrzucany w niezrozumiałe, trudne, frustrujące i kompletnie nieprzydatne mu sytuacje, wymaga się od niego niepotrzebnych rzeczy nie zapewniając z kolei tego co niezbędne, co jest PODSTAWĄ. Kimi nie dostała szansy na kontakty z psami i uczenie się od nich, nie otrzymała zrozumienia, opiekunce kazano skupiać się na zachowaniu, unikaniu normalnych sytuacji, treningu, posłuszeństwie itd. Kimi ma obecnie 11 miesięcy, więc to wszystko działo się kiedy była dzieciakiem.
Wczoraj przeczytałam w jednym z komentarzy na psiej grupie bardzo trafne moim zdaniem i pasujące do tych wszystkich popularnych teraz zaleceń stwierdzenie - pies jest obecnie dla ludzi najczęściej projektem do zrealizowania.
Jaki był efekt takiego podejścia w tym przypadku? Kimi kompletnie sobie nie radziła z frustracją i zwykłymi codziennymi sytuacjami. Nakręcało ją dosłownie wszystko, nie spała, wciąż była pobudzona, w domu aktywował ją najmniejszy ruch i wyskakiwała z zębami. Opiekunka była cała pogryziona, posłania wybuchały jedno po drugim, na noc musiała być zamykana w klatce, bo każdy ruch opiekunki aktywował ją do gryzienia, no a spacery były koszmarem, bo Kimi odpalała się na wszystko - psy, ludzi czy to idących czy biegnących czy jadących na czymś, samochody. Większość spaceru spędzały z opiekunką w krzakach i to nie w przenośni a dosłownie, gdyż takie dostały zalecenie i kazano im niemal wszystkiego unikać. Błędne koło i czyste szaleństwo.
Wykończony był pies, wykończona była opiekunka. Ile można żyć w ten sposób i jak tu czerpać radość ze wspólnego życia kiedy każda prozaiczna czynność staje się problemem?
Z Kimi widziałyśmy się wczoraj po raz czwarty w ciągu ostatnich trzech tygodni. To jej drugi spacer bez smyczy z innymi psami.
Oczywiście, że bywa intensywna, że próbuje psy od czasu do czasu poprzestawiać, nie miała dotąd normalnych społecznych kontaktów i nie mogła zebrać doświadczeń, jest też młodziutka. Ale jednocześnie jest jak na psa w tym wieku dość w tym wszystkim delikatna, jest miła, radosna, odważna i ciekawska. Bacznie obserwuje inne psy i często w śmieszny sposób papuguje to co akurat robią, a obserwowanie jak kombinuje i jaki ma z tego fun jest wspaniałe. Jest też bardzo bystra i prowadzona nieodpowiednio jak dotychczas skończyłaby zapewne w niedługim czasie bardzo kiepsko. Pies, którego pobudza wszystko, reagujący na każde spojrzenie, słowo, ruch czy gest, no mokry sen szkoleniowca. Tylko jak żyć w ciągłym stresie i napięciu? Zaczęło się to odbijać też na jej zdrowiu fizycznym.
Kimi mogła być kolejnym psem, który poprowadzony dalej tak jak dotychczas skończyłby w treningu, być może na psychotropach, a na pewno jako automat na smaczki, wyłączony, wpatrzony w człowieka i nie reagujący na świat. Jednak nie będzie 💪 Opiekunka Kimchi już po naszej pierwszej rozmowie telefonicznej wprowadziła zalecone przeze mnie zmiany ❤️. A jakiś czas później na pierwszej konsultacji, kiedy Kimi mijała ze mną dość spokojnie jak na nią w tamtym okresie ludzi, samochody, miała też szansę podejść lub, kiedy chciała i sama decydowała o tym, odejść od psów, Ania utwierdziła się tylko w przekonaniu, że to co miała zalecone dotychczas było kompletnie bez sensu i nie dość że nie pomagało, to dodatkowo powodowało coraz większe problemy. I tak się zaczęła nasza przygoda ;-)
Teraz Kimchi zamiast wychodzić na spacer żeby chować się po krzakach, była już w parku, chodzi na swobodne spacery z psami, uczy się mijać w różnych warunkach psy i ludzi na smyczy, a Ania zaczęła oddychać i przestała uciekać na widok psa czy człowieka na horyzoncie. I nie musi natykając się na grupę przedszkolaków czy panią z wózkiem odwracać jej uwagi smaczkiem, skakać niczym komandos do rowu ani przekierowywać ekscytacji na szarpak, bo jest to zwyczajnie niepotrzebne. Wie już co ma zrobić, żeby przejść spokojnie.
Można wychować psa, który nie będzie wyrywał nam rąk na widok człowieka, psa, samochodu czy czegokolwiek innego. Można wychować psa, który nie będzie podczas jazdy samochodem drąc się bez opamiętania próbował wyjść razem z szybą na widok psa czy mijanych aut. Można wychować psa, żeby bez smyczy spokojnie mijał ludzi i miło witał się z psami.
Można wychować psa na bezpiecznego dla otoczenia i potrafiącego się kulturalnie zachować. Nawet kiedy jest owczarkiem 🙈.
Psu również można, a wręcz należy, stawiać granice. Można to wszystko zrobić, tylko do tego trzeba lubić psy i się ich nie bać, a mam wrażenie, że obecnie mnóstwo specjalistów (nie polecam szukania pomocy zwracając uwagę na jak najniższą cenę) nie dość, że traktuje psy jakby były dużo głupsze od nas, to panicznie boi się psiej komunikacji i psich reakcji. Każdemu niemal psu od jakiegoś czasu diagnozowana jest agresja lękowa, a każdy psi ruch odczytywany jest jako chęć odstraszenia i zdystansowania innego psa. I jak się to wmówi opiekunom, to potem żyją oni w przekonaniu, że na wszelki wypadek najlepiej unikać całego świata oraz że robią to dla dobra psa. I nie można ich za to winić, w końcu zaufali komuś kto miał im pomóc.
To oczywiście nie koniec, bo przed Kimi i Anią jeszcze dalsza praca, co nieco trzeba doszlifować ;-) ale to praca wyglądająca już zupełnie inaczej, dużo spokojniej i mam nadzieję, że koniec końców jednak przyjemniejsza ;-)
Film bez dźwięku, bo dużo tam rozmów, a po cichu lepiej się będzie można skupić na tym co widać ;-)