
02/07/2025
🦋Syriuszowi chwaliposty 💪
Dzień dobry!
Dziś chciałabym Wam opowiedzieć coś więcej na temat integracji sensorycznej. Spotkałam się z nią już jakiś czas temu, jak kiedyś pisałam, dzięki mojej najlepszej koleżance😁. Początkowo byłam dość sceptyczna, myśląc sobie: "Kolejny trend...". Ale zaczęłam kupować webinary i jeździć na szkolenia do Els, która jako jedna z pierwszych, i to nielicznych, zajęła się tym w Polsce. I wiecie co? Myślę, że to prawdziwe odkrycie!
Przez lata pracowałam różnymi technikami, które ze sobą łączyłam, ale wciąż brakowało mi jakiegoś spoiwa. Próbowałam to łatać fitnessami, aby zbudować świadomość ciała psa, ale nadal to nie było to samo. Dziś Wam powiem, co udało mi się osiągnąć dzięki integracji sensorycznej.
Zacznijmy od tego, że pracuję z nią z psami lękowymi, jak i reaktywnymi, i zawsze okazuje się, że pies, który ma problem z modulacją to ma również kłopot ze świadomoscia ciała . Psy lękowe w stresie nie są w stanie wejść na przeszkodę, a te reaktywne ustać na niej, bo ich układ nerwowy im na to nie pozwala. Czasem widzę psy rasy owczarek belgijski , które usiłują lizać pasztet, mając w pysku piłkę. Dużo czasu czasem mija, zanim układ nerwowy się uspokoi.
Udało mi się także wyciągnąć wiele psów z choroby lokomocyjnej, często wynikającej nie tylko wynikającej ze stresu związanego z jazdą samochodem. Już teraz wiem, że to zaburzenia równowagi powodują te dolegliwości. Bo pomyślcie sobie, że macie problemy z błędnikiem i jedziecie autem... Z przypadków behawioralnych udało mi się całkowicie wyciągnąć z lęku separacyjnego pewną krówkę o imieniu Muka :) Samej mi trudno w to uwierzyć, ale dzień po solidnej sesji SI poszła zwyczajnie spać. I śpi spokojnie już cały czas. Odkryciem było zdanie Els: "Pies, który jest świadomy siebie, rozumie swoje ciało w stosunku do otoczenia". I to jest kluczowe w lęku separacyjnym.
Największym jednak postępem i zagadką była Feta, która – uwaga – czasem zachowywała się jak koń. Czyli jeśli na podłodze położyłaś białą tasiemkę, ona zwyczajnie przez nią nie przeszła. Robiła także milion rzeczy, których nie robią psy. Nie przechodziła przez drzwi, wchodziła na posłanie, po czym nie wiedziała, jak z niego zejść, to samo ze wskakiwaniem na podesty – nie potrafiła z nich zeskoczyć. Nie wchodziła na początku na nic, a zamiast przejść przez kładkę, przepływała rzeczkę. Zawsze coś wymyślała, co powodowało, abym szukała rozwiązania. Zjawisko to nazywa się dyspraksją i jest to nieumiejętność planowania czynności. Mówi się o takich psach, że są niezgrabne, wpadają pod nogi i robią dziwne rzeczy, bojąc się powierzchni, struktur i mając inne zaburzenia w zakresie zachowań behawioralnych.
Praca w SI jest dla psa bardzo rozwijająca, bo sam podejmuje decyzje, a każda z nich jest właściwa. Nie ma tu mowy o błędach, więc psy kochają ten sposób pracy. Dowiadują się, że mają sprawczość, a podczas pracy dostają wiele informacji z systemu, jak ich ciało zachowuje się w stosunku do otoczenia, i zaczynają je czuć. Potem, kiedy już to mam, zaczynam integrować inne systemy, na przykład słuchowy czy dotykowy. I wtedy psy, które mają problem z dźwiękami, zaczynają sobie coraz lepiej radzić. Kiedy już mam psa, który stanowi całość, a nie tylko wydmuszkę, zaczynam pracować nad wyższym poziomem, a później już nad rozwojem umiejętności w innych dziedzinach.
SI w komunikacji? Tak, dlatego że jak ma się komunikować pies z innymi psami, skoro ma problem ze świadomością swojego ciała i otoczeniem, a na dodatek ten, który do niego właśnie podbiega, porusza się dość szybko, więc jak się z nim komunikować, skoro nie można ogarnąć siebie? Nie sposób tu opisać, ile psów udało mi się tą metodą "odkryć". Ale robię ją z każdym psem i widzę postępy. Ostatnio usłyszałam od Zuzy, że mają regres i szukali, co się zmieniło, i okazało się, że od trzech tygodni nie robią właśnie SI!
Moje doświadczenie w tej materii staje się coraz bogatsze i jestem pewna, że integracja sensoryczna zmienia życie psów i daje nadzieję tam, gdzie już jej nie było. Dowodem na to jest Feta, która kiedyś, gdy nic nie robiła, wpadała w depresję. Dziś wychowuje nowego członka rodziny i pokonuje kolejne wyzwania. Na zdjęciu Feta, która nigdy nie leżała na posłaniu na dworze!