18/07/2025
Psy ras pracujących mają PRZEJEBANE.
Przez ludzi.
Nie przez blok.
Nie przez to, że „ma za mało zabawek”.
Przez ludzi, którzy nie rozumieją, co trzymają na smyczy. Przez hodowców, którzy przestali rozumieć, co rozmnażają. I przez środowisko szkoleniowe, które przestało mieć jaja, żeby to nazywać po imieniu.
Nie chcesz tego czytać? To dobrze. Powinno boleć.
Zacznijmy od początku:
Hodowcy:
Z każdej strony słyszę to samo: „Z pasji”, „dla poprawy rasy”, „hodujemy z głową”…
A jak się zajrzy pod podszewkę? Psy, które nie powinny się rozmnażać - się rozmnażają.
Psy z problemami z ewidentnymi deficytami w psychice: są „normalne, tylko trzeba pracować”.
Popędy użytkowe? Albo wypłukane do granic możliwości, bo „przecież klient chce łatwego psa do mieszkania”, albo kompletnie rozjechane, dzikie, bez jakiegokolwiek balansu, „bo rodzice mieli papiery IGP i wysoki drive”.
🐶 Owczarki Niemieckie: karykatura rasy. Gdzie jest użytkowość? Gdzie stabilność? Zostały pokraki z lękami i kłębkiem frustracji.
🐶 Border Collie - loteria. Albo apatyczny pluszak z chowu kanapowego, albo nakręcony na śrubę pies bez żadnego resetu, który po dwóch latach ląduje na psychotropach.
🐶 Malinois: wystarczy spojrzeć na liczbę ogłoszeń w schroniskach i grupach „oddaję bo nie daję rady”, żeby zrozumieć skalę problemu.
🐶 Husky: powinny pociągać, a ciągną jedynie psychiczne problemy.
🐶 Labradory: miały być maszynami do roboty, a są chodzącymi alergiami i frustracją w ciele zniszczonym przez „domową linię”.
Bo jak hodowca jest ślepy na własne psy, to nic dobrego z tego nie będzie. Zamiast patrzeć na użytkowość, patrzymy na lajki pod fotką szczeniąt.
Środowisko szkoleniowe?
To dopiero hit.
Rasa pracująca? No to już od wejścia diagnoza: problem behawioralny.
„Za aktywny”.
„Za dużo popędu”.
„Za dużo ekscytacji”.
Albo dostaniesz cały katalog farmakologii w pierwszym miesiącu współpracy, bo „trzeba wyciszyć”.
Albo schemat z dupy, bo „my tak szkolimy od lat” - nieważne, że Twój pies wali na maksa w inne popędy, bo przecież metoda musi się zgadzać.
Albo korekta na wyrost, bo „to rasa pracująca, musi wytrzymać presję”. Albo zero korekty, bo „każdy pies jest wrażliwy i można tylko pozytywnie”.
Skrótem: nieważne, co masz za psa, ważne kto ma większe ego na szkoleniu.
I na koniec właściciele… tu nie będę słodzić.
Bo większość kupuje opakowanie, nie mając bladego pojęcia, co jest w środku.
Bo pies „miał być do rodziny”, „na spacery”, „żeby dzieci miały towarzysza”.
Bo przecież w hodowli pokazali jak grzecznie siedzi przy nodze.
A potem się zaczyna: „on mnie nie słucha”, „ona niszczy wszystko”, „on mnie gryzie w zabawie”, „ona ciągnie na smyczy, nie daje rady”… Bo masz w domu maszynę do pracy, której jedyną pracą jest wstawanie z kanapy na spacer o 17:00.
Nie musisz mieć domu z ogrodem, żeby pies pracujący miał dobrze.
Ale musisz mieć świadomość, że rasa pracująca bez celu, bez myślenia, bez porządnego prowadzenia - zawsze się rozpadnie.
I nie to nie jest post na pluszowo.
Nie jest na „każdy pies potrzebuje miłości”.
To jest brutalna prawda: psy ras pracujących mają przerąbane przez głupotę ludzi na każdym szczeblu.
❗ Hodowco: zacznij patrzeć na swoje psy.
❗ Trenerze: zacznij widzieć psa, a nie metodę.
❗ Właścicielu: zacznij być uczciwy wobec siebie.
Inaczej za parę lat zostaną nam tylko puste skorupy po psach, które kiedyś miały w sobie pasję, cel i użytkowość.