06/03/2025
Dziś w wieku 91 lat odeszła moja ukochana Babcia.
Ani jej dzieci, ani wnuki, ani prawnuki nie znamy świata bez Niej. Babcia była zawsze i wydawało się nam, że zawsze też będzie, bo przecież dopóki ktoś jest, to nie myślimy, że może go nie być.
Zawsze cieszyła się doskonałym zdrowiem, nawet my - wnuki często śmieszkowaliśmy, że Babcia jest zdrowsza od nas. Absolutnie nie wyglądała na swój wiek i cieszyła się doskonałą kondycją. Codziennie (jeżeli tylko pogoda pozwalała) wychodziła na prawie godzinny spacer. Kiedy kilka miesięcy temu zaczął doskwierać jej ból nóg i poskarżyła się na niego lekarzowi, ten powiedział "a czego Pani się dziwi? W tym wieku coś musi boleć". Babcia dostała kijki do nordic walking i znów wróciła zadowolona do swoich spacerów.
Końcem roku zmarł Dafi - nastoletni kot Babci. Oboje chorowali na cukrzycę, a babcia codziennie dawała mu "witaminkę", czyli zastrzyk z insuliny, przy którym w ogóle nie protestował. I od tego się zaczęło. W opowiadaniu Neila Gaimana "Cena", bohaterem jest Czarny Kot, który chronił swoją rodzinę przed złem i myślę, że Dafik był właśnie takim opiekunem Babci. Od nowego roku Babci zdrowie posypało się, najpierw przeziębienie, później zapalenie płuc, udar i zakażenie paskudną bakterią, którą za pierwszym razem Babcia zwalczyła, a która to w nawrocie zabrała nam Babcię.
Babcia nigdy się nie skarżyła i nie użalała, jej złotą radą na "boli mnie" było nie myśleć o tym i skupić się na czymś innym. Była wyjątkowo silną i niezłomną kobietą. Będąc w ciąży budowała z dziadkiem dom, a codzienne obowiązki i opieka nad czwórką dzieci zostały wzbogacone o przygotowywanie posiłku dla budowlańców, czy zbieranie i sprzedaż owoców i warzyw, z których każdy grosz szedł na materiały budowlane. To była moja ulubiona historia opowiadana przez Babcię. Widziałam ją jako prawdziwą superbohaterkę i mój autorytet.
Do zobaczenia Babciu