07/04/2025
W Polsce edukacja ludzi co do postępowania ze zwierzętami jest na bardzo niskim poziomie… większość z nas postrzega dzikie zwierzęta tak jak udomowione… tu głos rozsądku o tak medialnej sytuacji.
Nie będę jej komentować bo od dawna uważam, że ludzie popełniają tak wiele błędów w amoku chęci pomocy… tak w amoku dokarmiamy zwierzęta, nie odstraszamy ich od siedlisk ludzkich, zabieramy z gniazd bo matka opuściła i takie przykłady można mnożyć :-(
Również w kontakcie z naszymi czworonożnymi braćmi mniejszymi zapominamy o ich potrzebach, o ich behawiorze, o ich instynktownych zachowaniach, traktując je jak dzieci… na siłę ucząc naszego „języka” zamiast poświęcenia czasu na nauczenie się ich …
Od kilku dni w internecie krąży zdjęcie z kobietą okrywającą własnym ciałem sarnę. Wiele jest pochwał za empatię. Z opisów wynika, że na przyjazd pomocy trzeba było czekać dwie godziny. W tym czasie ktoś dał kurtkę, a pogotowie ratunkowe koc termiczny.
Cała historia zakończyła się szczęśliwie, następnego dnia sarna została wypuszczona. Doznała szoku, ale nie miała obrażeń. Rozumiem emocje jakie towarzyszą takiej sytuacji, ale samo zachowanie dziwi, zważywszy na to, że kobieta prowadzi edukację przyrodniczą.
Rodzi się pytanie, czy ogrzewanie i przytulanie było potrzebne? Nie, zdecydowanie nie było. W wyniku zderzenia mogło oczywiście wystąpić drżenie ciała, co sugerowało, że sarnie jest zimno. Powodem takiego zachowania może być silny stres. Sarna jest gatunkiem wykazującym lęk przed człowiekiem. Bliski kontakt tylko go pogłębia. Dla dzikiej sarny taki kontakt jest rozumiany jako zagrożenie porównywalne z atakiem drapieżnika. W odróżnieniu od człowieka ssaki pokryte sierścią, nawet nieprzytomne, nie wyziębiają się szybko. One "ubranie" noszą stale na sobie. Zagrożenie wyziębieniem nieprzytomnego zwierzęcia jest dopiero po dłuższym czasie w bardzo mroźną pogodę.
Zagrożona była pomagająca kobieta. Reakcje zestresowanego zwierzęcia są nieprzewidywalne, a sarna wbrew pozorom jest całkiem silna. Istnieje też niewielkie, ale jednak możliwe ryzyko zakażenia wścieklizną.
Co zatem robić? Najważniejsze w takiej sytuacji jest oczywiście wezwanie fachowej pomocy. Niestety w Polsce brak skutecznego systemu pomocy dzikim zwierzętom. W każdej gminie bywa różnie, lukę wypełniają zwykle organizacje pozarządowe i ośrodki rehabilitacyjne.
Oczywiście należy zabezpieczyć miejsce wypadku, aby nikt inny nie narobił dodatkowych szkód.
Do czasu przyjazdu pomocy sarny nie wolno narażać na dodatkowy stres. Nie dotykać, nie głaskać! Można zakryć jej głowę, żeby nie widziała ludzi. Nie rozmawiać w pobliżu zwierzęcia. CIEMNO I CICHO to podstawa!
Zatem, nie odbierając tej kobiecie wielkiej empatii, zwłaszcza, że wiele osób przejeżdżało wcześniej obojętnie, a sprawca uciekł, należy powiedzieć, że nie był to najbardziej pożądany rodzaj pomocy. Mimo tego, uważam, że lepiej próbować coś zrobić niż nie robić nic. I za to wielka chwała!
P.S. Ostatnie zdanie nie dotyczy zabierania młodych zajęcy i saren, co już się zaczyna, bo zające mają pierwsze mioty. Pozostawione samotnie młode to strategia przetrwania i ochrony młodych przed drapieżnikami. Matki odwiedzają i karmią młode dwa razy ma dobę, czasem częściej, zwykle w nocy. Nie ma ich z młodymi przez prawie całą dobę. Młodych nie należy dotykać ani wykradać matkom!