06/12/2024
Warte przeczytania , mądre i jakie realistyczne w dzisiejszych czasach ….
Włożę kij w mrowisko tym postem bo potrzebuję odpowiedzi. Co się dzieje z dzisiejszą młodzieżą, która tak uparcie dąży do udziału w zawodach jeżdżąc raptem godzinę w tygodniu? Godzina czyli 60 minut razy 4 daje 240 minut w siodle miesięcznie. Ten wynik kontra minutowy przejazd parkuru jest wręcz fenomenalną przebitką tylko ile z tej minuty jedziecie świadomie? Wiesz na którą nogę galopujesz, ile masz foule między przeszkodami, odbijasz się i lądujesz świadomie czy jedziesz na oślep żeby na czysto przejechać 60 cm i dostać flo za 10 zł? Umiesz ocenić czy musisz dodać, czy skrócić, pilnujesz rytmu? Wiesz ile pracuje Twój klubowy koń na którym startujesz? Czy jesteś jego jedynym jeźdźcem czy kolejnym mającym trening skokowy w tym tygodniu na nim, a może w tym dniu bo takie przypadki też znam? Interesuje Cie dobrostan Twojego sportowego partnera? Zastanawialiście się kiedyś dlaczego dzisiaj koń chodzi bardziej/mniej energicznie niż ostatnio? Co jest tego powodem? A może lukrowany smaczek po jeździe rekompensuje wysiłek konia? Czy chodzi o prestiż, o zdjęcie na mediach społecznościowych, o możliwości założenia swojego, nowego czapraka? Czy jesteś świadomy swoich błędów skoro widzisz wszystkie błędy swoich koleżanek/kolegów? Czy Wy chcecie kontynuować ten konkretny sport, czy tylko chcecie spróbować? Będziecie jeździć do czasu pójścia na studia, nowej miłości, czy do czasu matury i rzadko bo jest dużo nauki ? Wszystkie opcje rozważałam i rozumiem to tylko wtedy kiedy chcesz to robić regularnie i długoterminowo. Kiedy jeździec pracuje kilka godzin w tygodniu a na zawodach zjada go trema i wszystko wygląda jak tragikomedia to wiem, że potrzebuje tych wyjazdów więcej, żeby głowa pracowała już bez stresu ( to samo tyczy się konia). Nie bójmy się błędów bo mamy prawo je popełniać. Ja też nie jestem bez winy jako instruktor. Jeździliśmy na nieprzygotowanych dobrze koniach bo wydawało mi się, że jak mam swoją stajnie to złapałam Pana Boga za nogi. Są konie to są i zawody i heja byleby do przodu. Jedna zasadnicza różnica - to dużo, dużo więcej niż 240 min w ciągu 30 dni. Wycofałam się z zawodów, uczę swoich jeźdźców pokory i pracy długoterminowej, zrozumienia co i po co, kiedy i dlaczego. Nie rezygnuje z zawodów ale nie chce tego robić dla zadowolenia jeźdźca, bo "jeździ 5 lat". Nie fascynuje mnie przejechanie 60 cm dla samego przejazdu " na czysto". Daj mi coś od siebie, włóż w to pracę, poświęć czas, poznaj swojego końskiego partnera, obserwuj innych, pytaj, drąż temat , szukaj rozwiązań większy niż " łyda", "bat", wtedy oddam Ci mojego konia i razem rozwiniemy skrzydła. Ale tylko wtedy kiedy tzw fun będą miały trzy strony: koń, jeździec, instruktor. Dobrej nocy.
Ps. Para na zdjęciu to Wiktoria i Osman, nie jadą na zawody, po prostu sobie ćwiczą, bo się lubią 😁