Kiedyś, jak wielu moich kolegów po fachu, zwykłem mawiać, że nie lubię wizyt domowych. Skąd brała się moja niechęć do odwiedzania pacjentów poza lecznicą? Myślę, że z dwu przyczyn. Po pierwsze, aż nazbyt często zdarzało mi się, będąc w domu chorego zwierzęcia, rozkładać bezradnie ręce, bo brakowało mi narzędzi do postawienia diagnozy, leków których nie zmieściłem w torbie lub zapomniałem zabrać z
półki w gabinecie, możliwości technicznych, aby, na przykład, przewieźć dużego psa, wymagającego intensywnej opieki. Po drugie, zwykle wizyty takie odbywa się po zakończeniu dyżuru, w czasie, który powinno się poświęcić rodzinie. Dlatego, gdy w mojej głowie zrodził się pomysł stworzenia weterynaryjnej karetki pogotowia, wiedziałem, że musi być ona przede wszystkim solidnie wyposażona w sprzęt i lekarstwa oraz że musi ją obsługiwać przynajmniej dwu zmieniających się i współpracujących lekarzy. Oto główne atuty naszego Vetambulansu:
1. Jest to samochód zakupiony specjalnie do pracy, nie prywatne auto, w którym byłoby żal zabrudzić tapicerkę.
2. Wóz jest na tyle duży, że można w nim rozłożyć, będące na wyposażeniu, nosze.
3. Zestaw leków i narzędzi zajmuje skrzynkę na kółkach a nie niewielką lekarską torbę.
4. Posiadamy własny, wysokiej klasy aparat USG, z którym możemy dotrzeć do pacjenta poza lecznicą.
5. Współpracujemy z kilkoma lecznicami w Warszawie i okolicy (również całodobowymi), przygotowanymi na przyjęcie pacjentów wymagających specjalistycznej diagnostyki, hospitalizacji lub interwencji chirurgicznej. Oczywiście, klient może mieć życzenie, aby cierpiącego czworonoga przetransportować do jego własnego, zaufanego lekarza.
6. Trzon obsługi ambulansu stanowi dwu lekarzy weterynarii z ponad dwudziesto- i trzydziestoletnim doświadczeniem zawodowym.
