Kochani klienci, rodzice, dzieci… Stajnia jest miejscem, w którym ktoś (właściciel, trener, instruktor) trzyma swoje prywatne konie i daje Wam możliwość ich użytkowania. Niestety są osoby, które tego nie rozumieją, dlatego poniżej chciałybyśmy napisać kilka słów z prośbą o ich przemyślenie zanim kolejny raz zawitacie w progi czyjejś stajni… Będzie nam miło, jeśli spojrzycie na właścicieli stajni,
instruktorów i ich konie nie tylko z pozycji klienta/usługobiorcy, ale z pozycji człowieka, który ma prawo nie zgadzać się na pewne rzeczy i spróbujecie postawić się w naszej sytuacji.
1. Nie można tak po prostu przyjść do stajni i sobie wejść. Nie można bez pozwolenia kręcić się koło koni, albo wchodzić do nich na pastwisko, żeby je pogłaskać. Kto odpowie, jeśli któryś z koni Was ugryzie, albo kopnie? Nie można też bez pozwolenia właściciela lub pracownika stajni robić zdjęć koniom, bo te konie są czyjąś własnością i właściciel zwyczajnie może sobie tego nie życzyć. Nie mówimy tu o zdjęciach robionych dzieciom w trakcie jazdy, tylko o fotografowaniu bez pozwolenia koni na pastwisku i na kwaterach/w boksach.
2. W każdej stajni obowiązuje jakiś plan dnia.
Żaden właściciel ani instruktor nie stoi bezczynnie i nie czeka, aż jakiś klient bez zapowiedzi przyjdzie pojeździć sobie na koniku. A jeśli instruktor akurat prowadzi lekcję, proszę nie oczekiwać, że do Was podejdzie i zabawi rozmową, bo po pierwsze odpowiada za bezpieczeństwo swojego ucznia i nie może zostawić go bez opieki, a po drugie uczeń zapłacił za czas z instruktorem i ma prawo ten czas wykorzystać. To Wy, jeśli przychodzicie bez zapowiedzi, powinniście poczekać, aż ktoś z pracowników znajdzie dla Was chwilę. Tak samo nikt z nas nie czeka na spacerowiczów, którzy chcieliby tylko „zobaczyć i pogłaskać konika”. Mamy w ofercie również atrakcje dla najmłodszych - 10 minutowe oprowadzanki. Prosimy zadzwonić, umówić się, wtedy dziecko może pogłaskać konia, a nawet przejechać się na jego grzbiecie. Nie ma natomiast możliwości pogłaskania konia na pastwisku kiedy przechodzicie akurat obok stajni.
3. Jeśli przychodzicie na jazdę, nie oczekujcie, że od pierwszych chwil będziecie jeździć. Wiele stajni, nasza również, uczy ogólnego obycia z końmi. W trakcie nauki jazdy konnej uczymy również rozpoznawania sygnałów wysyłanych przez konie, czyszczenia, prowadzenia na uwiązie, sprowadzania z pastwiska, lonżowania. Jeśli chcecie pewnie i bezpiecznie poruszać się w końskim świecie doceńcie to, bo jeździectwo to nie tylko klepanie pupą po siodle. To znacznie więcej i byłoby miło, gdyby osoby rozpoczynające przygodę z końmi to rozumiały. Konie to nie pluszowe misie. Jak chcecie poprawnie się z nimi komunikować skoro nie znacie ich języka? Dlaczego dziwicie się, że koń nie daje Wam się prowadzić na uwiązie, skoro nie chcecie poznać podstawowych zasad poruszania się przy koniu? Błędy w komunikacji są najczęstszą przyczyną nieporozumień. I między ludźmi, i w relacji człowiek-koń.
4. Świat jest mały. My, właściciele stajni, instruktorzy, właściciele pensjonatów, naprawdę się znamy i rozmawiamy ze sobą. Wiemy, co o nas mówicie, jakie macie umiejętności i przeważnie wiemy też, z jakiego powodu zmieniacie stajnię. Oczywiście są sytuacje, kiedy w jakiejś stajni dzieją się rzeczy, których nie należy akceptować, ale w tym punkcie mamy na myśli najzwyklejsze nieporozumienia bądź sytuacje wynikające z braku chęci zrozumienia drugiej strony. Jeśli klient mówi mi, że zmienia stajnię, bo w poprzedniej konie są głupie, albo instruktor się nie zna, albo trener nie pozwala dziecku skakać/galopować/cokolwiek innego, to my naprawdę wiemy, że za chwilę o sobie usłyszymy to samo. A prawda jest taka, że jeśli instruktor nie pozwala Wam galopować, to najprawdopodobniej nie jesteście na to gotowi. Doceńcie instruktora, który woli abyście potrafili jeździć samodzielnie kłusem ze stabilną łydką i ręką, bo wysiedzenie galopu na lonży naprawdę nie jest jakimś wielkim wyczynem i w najmniejszym nawet stopniu nie świadczy o umiejętności jazdy. Doceńcie lonże, które nie są treningami dla początkujących, tylko treningami dosiadowymi. Kształtują Waszą postawę w siodle i powinny być wykonywane regularnie nawet przy wysokich umiejętnościach jeździeckich. Doceńcie spacery stępem do lasu, bo wtedy relaksujecie się, pozwalacie biodrom podążać za koniem, a przy okazji uczycie się równowagi chodząc po różnych podłożach, wzniesieniach, zakrętach. Uczycie się reagować na potknięcia czy spłoszenie/odskok konia. Często przychodzą do nas dzieci, które podobno jeżdżą samodzielnie i TYLKO na dużych koniach, bo na kucyki to wstyd. Niby galopują, niby skaczą, a my wsadzamy je na konia i przy zakłusowaniu ręce latają mu na wysokości uszu, ale dziecko jakoś siedzi w siodle. Tylko czy to znaczy, że potrafi jeździć? Bo jak poprosimy o przejście stępem po prostej, żeby koń nie spłynął, albo o zatrzymanie konia dosiadem, bez ciągnięcia za wodze, to nagle okazuje się, że dziecko nie umie… A zatrzymanie konia to chyba podstawa? Umiejętność jazdy konnej proszę Państwa, to nie wysiedzenie „byle jak, byle szybko i do przodu”, tylko umiejętność obchodzenia się koniem z ziemi i z siodła, umiejętność powodowania koniem, czyli wysyłanie czytelnych sygnałów żeby koń miał szansę wykonać to, czego od niego oczekujemy. A prawdziwy trening to naprawdę nie musi być trening z galopem i skokami. Prawdziwy trening jest wtedy, kiedy wychodzisz ze stajni i wiesz, że nauczyłeś się czegoś nowego.
5. Słuchajcie, słuchajcie, słuchajcie… Jeśli chcecie nauczyć się jeździć konno, to słuchajcie co się do Was mówi. Czasem wykazujemy się naprawdę anielską cierpliwością, ale może się zdarzyć, że podniesiemy głos, bo jeśli powtarzamy coś 100 razy, a Wy dalej robicie po swojemu, to albo nie słuchacie, co się do Was mówi, albo uważacie, że wiecie lepiej, a skoro wiecie lepiej, to chyba nauka u nas nie ma sensu? Jazda konna wymaga ogromnego zaangażowania i ciała, i umysłu. Ma swoje emocje. Lepsze i gorsze dni. Rownież sympatie. Z jednym dogada się lepiej, z innym gorzej. Jeśli chcecie być dobrymi jeźdźcami, musicie chcieć się z koniem porozumieć. Stworzyć z nim zgrany duet. Nie możecie wymagać od konia, że będzie niósł Was na swoim grzbiecie i słuchał poleceń, kiedy Wy od siebie nie wymagacie niczego. Koń lubi zrównoważony dosiad, stabilną i delikatną rękę, jasno dawane sygnały. Jeśli nie chcecie pracować nad sobą, to koń nie będzie pracował za Was dwoje, chociaż często bardzo się stara i wiele wybacza.
6. Jeśli przychodzicie do stajni, bo mama/babcia/tata marzą o tym, żebyście jeździli konno, to chyba warto zastanowić się, czy to ma sens. My naprawdę widzimy, czy Wam sprawia radość przebywanie z tymi zwierzętami, czy nie. Jeśli nie, to trudno oczekiwać od Was zaangażowania w pracę nad sobą. Dla nas to też nie są łatwe lekcje.
7. Prowadząc zajęcia widzimy i potrafimy ocenić jak dziecko sobie radzi i jak mniej więcej będzie wyglądała jego nauka w najbliższym czasie. Jeśli ćwiczymy jakiś element przez dłuższy czas to znaczy, że jest z nim problem i dziecko potrzebuje więcej czasu, żeby go wypracować. Robimy to dla jego bezpieczeństwa i późniejszego komfortu jazdy. Jeśli darujemy sobie stabilizację w kłusie, żeby dziecko mogło sobie pogalopować, to mamy prostą drogę do wypadku. Jeśli dziecko nie jest w stanie się skupić na dłużej, to nie będzie jeździło samodzielnie, bo na koniu należy być skupionym w każdej sekundzie i jeśli rodzic tego nie rozumie i ciągle z niezadowoleniem pyta, kiedy dziecko zacznie jeździć samodzielnie, to może warto zmienić stajnię, bo my na siebie odpowiedzialności za taką jazdę brać nie chcemy. Prosimy więc, zanim zarzucicie instruktorowi, że niewystarczająco dużo nauczył Wasze dziecko, spójrzcie na to dziecko jak na kogoś obcego i oceńcie jego możliwości obiektywnie. Czy wystarczająco dużo z siebie daje? Czy jest już na tyle dojrzałe emocjonalnie, żeby rozumieć i udźwignąć samodzielną jazdę? Czy jest na tyle sprawne fizycznie, żeby efektywnie uczyć się jazdy konnej? Bo jeśli przychodzi do nas dziecko, które nie jest w stanie podnieść nogi i samodzielnie wsiąść na konia, to nie oczekujcie od nas, że zrobimy z niego wytrawnego jeźdźca. Jazda konna to sport. Bardzo wymagający i męczący fizycznie sport. Nie każdy jest w stanie temu podołać. A druga strona medalu jest taka, że koń to nie rower. Inwestujemy w zdrowie naszych wierzchowców, fundujemy im masaże, suplementy diety i zwyczajnie szkoda nam ich pleców więc nie chcemy wsadzać im na grzbiet osób, które latają w siodle jak worek ziemniaków i tłuką pośladkami w ich kręgosłupy. Jako właściciele tych koni nie chcemy im tego robić. Czasem sadzamy takie dziecko na większego konia, bo na kucyka jest zwyczajnie za ciężkie. A czasem nie chcemy go sadzać nawet na tego większego konia. Prosimy, zrozumcie to. Czasem wystarczyłoby, żeby przed rozpoczęciem nauki jazdy konnej zacząć chodzić na spacery, oderwać się na chwilę od telefonu i biurka, zrobić kilka skłonów, pajacyków i wykazać się chociażby odrobiną empatii dla tych zwierząt i dla nas, bo ktoś te dzieci w siodło musi wsadzić…
8. Jazda konna to również nauka obowiązku, systematyczności i współpracy. Każdy ma obowiązek posprzątać po sobie, odnieść rzeczy na miejsce, pomóc koledze/koleżance. Jeśli chcesz jeździć konno, musisz rozumieć, że mycie wędzidła, odnoszenie sprzętu na miejsce, czy sprzątanie rozrzuconych rzeczy z padoku to też element nauki. Nie uczmy dzieci stosowania spychologii i unikania odpowiedzialności za siebie, zwierzę, czyjąś własność.
9. Czasami żeby zrobić krok w przód, trzeba najpierw zrobić dwa kroki w tył. Czasem wszyscy dochodzimy do ściany, wypalamy się, pojawia się jakiś problem, który trzeba przepracować. Boimy się po upadku. Mamy gorszy czas, kondycję. Dzieci też. Konie też. Nie naciskajcie wtedy na nas. My widzimy te spadki energii. Proponujemy wtedy lżejszy trening, spacer, pracę z ziemi. Nie zawsze musimy galopować. Czasem wystarczy relaksujący stęp między drzewami. Albo uczesanie warkoczyków kucykom. To też kontakt z koniem, a chyba o to chodzi?
10. I na sam koniec… Wszyscy jesteśmy tylko ludźmi. Nie wszyscy będziemy się lubić, nie wszyscy będziemy się dobrze rozumieć, ale stajnia, do której przychodzicie, jest naszą stajnią i panują w niej określone zasady. Rozumiemy, jeśli te zasady Wam nie odpowiadają, ale wtedy zachęcamy do znalezienia innego miejsca, w którym będziecie spełniać swoje marzenia o jeździe konnej. Wyobrażacie sobie, że ktoś przychodzi do Was do domu i krytykuje kolor ścian, firanki i smak sernika, którym go częstujecie? Zaprosilibyście takiego gościa drugi raz? A jeśli ten gość dodatkowo na Was krzyczy, bo nie podoba mu się to, co mówicie? No właśnie…
Ta stajnia to nasz drugi dom. Dom naszych koni. Pamiętajcie proszę o tym. Mamy ogromne szczęście, bo mimo wszystko jest wielu klientów, którzy potrafią to uszanować i zaakceptować. Bardzo Wam za to dziękujemy �