24/12/2024
Podobno ludzie nie czytają długich postów... ;)
"Będę zawsze przy tobie" i kilka innych zdań, które twój pies powiedziałby ci, gdyby wigilijny przesąd był prawdziwy.
wywiad z 22 grudnia 2016
Ewa Bukowiecka-Janik: Wigilijny przesąd mówi, że po północy może zdarzyć się okazja, by zamienić kilka słów ze swoim pupilem. Przy tej okazji lubimy sobie wyobrażać, co nasz pies mógłby nam powiedzieć, bo jesteśmy przekonani, że nas kocha i rozumie. Czy psy faktycznie odczuwają ludzkie emocje?
Aneta Awtoniuk: Staram się unikać porównań psów do ludzi...
Dlaczego?
AA: To nie pomaga psom. Przeciwnicy zwierząt zamykają się na dyskusję, gdy słyszą takie porównanie, bo mają słuszny argument – jesteśmy osobnymi gatunkami. Kiedy chcę wybronić psa w konfrontacji zwierzęcia z człowiekiem, porównując nas, zamykam samej sobie usta.
Ale na pierwszy rzut oka bardzo wiele nas łączy. Nie bez powodu mówi się, że pies jest najlepszym przyjacielem człowieka.
AA: Oczywiście. To z tego powodu człowiek udomowił psa – bo ten zdawał mu się po prostu bliski. Od tysięcy lat psy dają człowiekowi korzyści nie tylko użytkowe, ale i emocjonalne, a mimo to traktowanie psów do tej pory bywa skandaliczne. Na niektórych polskich wsiach pies ma prawo do życia dopóki jest przydatny – pilnuje obejścia i podwórka. Wówczas może mieszkać w lichej budzie i żyć na krótkim łańcuchu. Natomiast psy, które przestają stróżować idą pod siekierę, i tyle.
Ale jest też druga strona medalu: miejska moda na ubieranie psów w swetry i prowadzanie do fryzjera...
AA: To oczywiście kiepsko świadczy o ludziach, którzy przebierają psy w pidżamki i malują im pazurki. Psy ani trochę tego nie potrzebują. Za to już pomocy behawiorysty, który wyjaśni człowiekowi, jak lepiej może układać wspólne psio-ludzkie życie. Można się z tego śmiać, że psy mają swoich behawiorystów, dostają suplementy diety zapobiegające starzeniu się mózgu, a zimą smaruje się im łapy, by zabezpieczyć je przed mrozem i solą z chodników. Można, ale to nie jest fair. Pies bez pomocy człowieka by nie przeżył. Każdy, także ten duży pies ze wsi. Odebraliśmy psom tę umiejętność na zawsze. Udomowiliśmy je na amen i nie możemy się z tego wycofać. Odebraliśmy im samodzielność.
W obronie ludzkiego gatunku zaryzykuję tezę, że może nam się tak wydawać, gdyż psy rozumieją co się do nich mówi...
AA: To fakt, ale to znów umiejętność wynikająca z udomowienia. Psa po prostu intelektualnie stać na to, by nauczył się, że "siad" jest wtedy gdy dotyka się zadkiem ziemi. Tak samo jak dziecko stać na to, by zrozumieć, że nie wolno wkładać rąk do gorącego piekarnika, bo parzy. Z tą różnicą, że pies nie będzie tej nauki słownictwa ludzkiego kontynuował w nieskończoność. To raz, a dwa – nie zrozumie trudniejszego komunikatu.
Na przykład, że nie wolno gryźć butów?
AA: To zrozumie. Ale już oskarżenia o celowe zniszczenie jakiejś naszej rzeczy, tylko po to, żeby „odegrać się” na człowieku nie zrozumie. Nie ma takiego psa, który pogryzłby buty człowieka złośliwie.
To dlaczego?
AA: Z tęsknoty, z nudów, z konieczności rozładowania emocji, z powodu wymiany mlecznych zębów na stałe… Najczęściej pies gryzie buty, bo pachną jego człowiekiem i gdy zostaje sam w domu, a nie zadbaliśmy, żeby nie odczuwał stresu z powodu nienaturalnej dla gatunku samotności, to nasz zapach jest tym, czego pies szuka. M.in. dlatego też psy leżą na naszych miejscach na kanapie, gdy nie ma nas w domu. Żucie uspokaja psy, a co lepiej się nadaje do tego, niż nasze skórzane miękkie buty?! Taki pies, zanim nauczymy go, że zostawanie samemu może być fajne, zawsze będzie z powodu pogryzienia naszych butów bardzo szczęśliwy (śmiech).
A co z wyrzutami sumienia, podkulonym ogonem i przestraszonym wzrokiem pełnym poczucia winy, kiedy zezłoszczony pan wraca do domu i odkrywa, że pies zniszczył mu łapcie?
AA: To jedna ze strategii przetrwania. To, co ludzie odczytują jako wyrzuty sumienia psa, to tak naprawdę sposób na złagodzenie negatywnych emocji, które pies wyczuwa. Pies naprawdę nie łączy pogryzionych łapci z naszym niezadowoleniem. Po prostu nauczył się, że gdy wracamy do domu i zaczynamy krzyczeć, wykrzywiać twarz w marsowej minie i pachniemy adrenaliną, on musi pokazać nam sygnały uspokajające – takie same, jakie zastosowałby do zażegnania konfliktu z innym psem - podkulenie ogona, pochylenie głowy ku podłodze w niby węszeniu, odwrócenie wzroku i złagodzenie, zmiękczenie spojrzenia, które ludzie odczytują jako tzw. „bezbronny wzrok” czy wreszcie wycofanie się (po ludzku: schowanie się). Daje tym samym szansę człowiekowi na uspokojenie się. My-ludzie powinniśmy wiedzieć, że to nasza reakcja na pogryzione buty wywołuje psią reakcję podkulonego ogona. To my nauczyliśmy swojego psa reagować w ten sposób.
Czyli gdyby zdemolowany dom, zniszczone meble czy garderoba od początku nie robiły na nas wrażenia to nasz pies "nie wyrażałby skruchy"?
AA: Dokładnie tak.
A co z przekonaniem, że nie powinniśmy pozwolić psu wejść nam na głowę, że pies powinien znać swoje miejsce w hierarchii i im krócej się trzyma psa, tym jest on wierniejszy?
AA: Człowiek i pies nie tworzą stada w sensie biologicznym, bo nie jesteśmy tym samym gatunkiem. Hierarchia w stadzie (czyli grupie osobników tego samego gatunku zajmujących określone terytorium i zorganizowanych społecznie) obowiązuje wtedy, gdy trzeba wybrać najlepsze geny do rozmnażania, ponieważ prawo do rozrodu zyskuje tylko para alfa. Jeśli więc człowiek uznaje siebie za samca/ samicę alfa, to zakłada, że chce mieć młode ze swoim psem. Tak, wiem, że jestem okrutna i brutalna, ale mam dość średniowiecznych bajań o tym, jakoby pies spędzał długie godziny na obmyślaniu jak zdetronizować człowieka z pierwszego miejsca w rodzinie. To bzdury takie same, jak wiara w to, że gdy pies zje słodycze, dostanie robaków!
Dla psów rodzina, do której człowiek należy jest ponad wszystko. Oczywiście rozumieją, że w wierności człowiekowi mają swój interes – dostają jedzenie, dach nad głową, zabawy, pieszczoty itd. Natomiast to nie jest ich jedyna motywacja do tworzenia relacji z człowiekiem. Psy się przywiązują. Stajemy się ich rodziną, dzielą z nami te emocje, które dzieliłyby z psimi braćmi. Opiekują się sobą nawzajem, razem bawią się, zdobywają jedzenie, pielęgnują się wzajemnie, choć nie tak intensywnie jak np. małpy czy ludzie. Ponieważ należymy do ich grupy społecznej, opiekują się również nami, chcą się z nami bawić i razem zdobywać pożywienie. A psu naprawdę niewiele potrzeba, by się do nas przywiązał. Wystarczy odrobina czułości okazana raz na jakiś czas. Z przykrością patrzę na losy psów, których właściciele na co dzień zwyczajnie nie lubią. Nie karmią godnie, nie przytulają... Okazanie ciepłych uczuć zdarza im się bardzo rzadko, np. kiedy sobie popiją. Tyle wystarczy psu, by kochał i był wierny. To sytuacja, w której człowiek funduje psu huśtawkę emocjonalną, na którą on nie jest odporny. Psy kochają bezwarunkowo, nie oceniają nas, im jest wszystko jedno jacy jesteśmy. Jeśli raz na jakiś czas pokażemy psu, że jest dla nas ważny np. wpuszczając do domu i dając mięsne kąski, to choćbyśmy go potem przegłodzili i trzymali na mrozie, on od nas nie odejdzie.
Znów porównanie do sytuacji w życiu człowieka – to, o czym Pani mówi skojarzyło mi się ze współuzależnieniem...
AA: I słusznie, bo to ten sam mechanizm. Żony mężów bijących czy pijących są w stanie wytrzymać piekło na co dzień, dlatego, że jest przeplatane momentami ocieplenia relacji. I dla tej chwili ciepła przez resztę czasu cierpią. Emocjonalny hazard. Jednak kobiety te mają świadomość i rozum, a więc mają narzędzia, by ocenić sytuację "na zimno" i odejść uwalniając się z „nałogu” Człowiek dla psa ma wartość zero-jedynkową – jesteś moim człowiekiem, bo mnie karmisz i przytulasz (nawet jeśli tylko czasem!), i dlatego zostaję na zawsze.
Miałam kiedyś w bloku sąsiada, starszego pana, który mieszkał tylko z psem i kiedy ten człowiek umarł, pies zamieszkał na cmentarzu...
AA: W ogóle mnie to nie dziwi. Przywiązanie do swojego dwunożnego pokazuje znana historia psa Dżoka z Krakowa, który czekał na swojego opiekuna na rondzie, na którym widział go po raz ostatni, bo pan zmarł tam na atak serca Dżok czekał w tym miejscu na jego powrót przez rok!
Czy pies byłby w stanie oddać życie za człowieka?
AA: Z pewnością choć nie znam takiej historii z życia. Wiem za to, że psy-żołnierze oddają życie za ludzi codziennie, tylko się o tym głośno nie opowiada. Psy służące w oddziałach specjalnych w wojsku czy policji wchodzą pierwsze do obiektu, w którym być może jest uzbrojony wróg. Jeśli tak, najczęściej spodziewa się on jednak człowieka, dlatego celuje w głowę wiedząc, że żołnierz ma na sobie kamizelkę kuloodporną. Pies jest niższy, więc ma szansę przeżyć taki atak i wykonać zadanie. Często jednak zdarza się, że psy giną za swoich kolegów z oddziału... Za serce chwytają mnie jednak historie, w których to człowiek naraża swoje zdrowie lub życie, by ratować psa.
Chociażby znana historia kundelka Baltica, który dryfował na krze na samym środku Zatoki Gdańskiej. 27 km od brzegu! Wypatrzyła go załoga statku Baltica, który monitorował jakość wód Bałtyku dla Morskiego Instytutu Rybackiego w Gdyni. Uratował go członek załogi Adam Buczyński, jednocześnie ratownik WOPR, który po bezskutecznych poszukiwaniach właściciela psa, stał się jego nowym opiekunem.
Badania udowadniają, że jeśli człowiek ma w sobie skłonność do niewrażliwości na zwierzęta czy do znęcania się nad nimi, to tak samo będzie postępował wobec ludzi. To nie musi być przemoc fizyczna, znęcanie się sensu stricte jak zadawanie bólu przez szarpanie smyczą, dławienie obrożą zaciskową, wbijanie w szyję kolców kolczatek czy bicie. To może być przemoc emocjonalna – zamykanie w samotności na wiele godzin, nierealizowanie podstawowych potrzeb. Dlatego zaryzykuję stwierdzenie: pokaż mi jak traktujesz swojego psa, a powiem ci jak traktujesz innych ludzi. Zwłaszcza tych słabszych.