07/05/2025
Niedzielne, leniwe popołudnie – ale czy dla każdego?
Dla nas nie. Część tego dnia upłynęła na próbie ratowania poturbowanej kawki.
Na jednej z kieleckich grup na Facebooku pojawił się post o poturbowanej kawce– ptak nie mógł latać, był ewidentnie w złym stanie. Jak tylko to zobaczyłam natychmiast popędziłam jej pomóc.. Niestety, mimo naszych starań, obrażenia okazały się zbyt poważne, by móc jej skutecznie udzielić pomocy. Kawka odeszła... Ale nie na śmietniku, wśród śmieci i zapomnienia – tylko w cieple, otoczona troską i spokojem.
To tylko jedna z wielu podobnych sytuacji w ostatnim czasie.
Przez lata mieszkańcy Kielc wiedzieli, do kogo się zwrócić – dr Karolina i jej Fundacja były ostoją dla dzikich ptaków i innych nieudomowionych zwierząt. To zawsze do niej trafiały zgłoszenia, również straż miejska odbierała od mieszkańców ranne ptaki i przewoziła je do jej gabinetu.
Dziś, po odejściu dr Karoliny, skala problemu staje się boleśnie widoczna.
Aktualnie w Kielcach brakuje skutecznego systemu pomocy dla dzikich ptaków. Jedyną placówką, która zgodziła się podpisać umowę z miastem, jest gabinet weterynaryjny przy ul. Kadena 10D. Jednak pomoc ta obejmuje jedynie taką liczbę ptaków, jaką gabinet jest w stanie przyjąć i odpowiednio się nimi zaopiekować w ramach własnych możliwości lokalowych i kadrowych. (Nie wiemy niestety czy uwzględniona jest w tym opieka nad pisklętami).
Z informacji, które posiadamy, wynika, że nie podjęto działań w kierunku współpracy z profesjonalnym ośrodkiem zajmującym się dzikimi ptakami czy ssakami.
Obecnie więc mieszkańcy najczęściej zostają sami z cierpiącym zwierzęciem. Straż miejska, jak wiemy z różnych źródeł, zwykle odmawia udzielenia pomocy, a pomoc w lecznicy jest możliwa w godzinach 9:00-17:00 (wyłącznie od poniedziałku do piątku). Lecznica może tez przyjąć mocno ograniczoną ilość ptaków, a udzielona pomoc bywa doraźna.
W praktyce większość ptaków, którym mieszkańcy próbują pomóc, niestety… umiera. Brakuje sprawnego, efektywnego systemu. Ludzie bezradnie pukają do kolejnych drzwi, nikt nie potrafi wskazać, gdzie szukać pomocy, co zrobić, do kogo się zwrócić.
Miasto Kielce nie ma obecnie podpisanej umowy z żadnym ośrodkiem, który mógłby przejmować ranne lub chore ptaki (i inne dzikie zwierzęta) i zapewniać im odpowiednią opiekę – aż do całkowitego wyleczenia, lub w przypadku zwierząt, które z różnych powodów nie nadają się już do wypuszczenia na wolność, zapewnić im bezpieczne miejsce na stałe. Mieszkańcy zostają z tym problemem sami – próbują działać na własną rękę, kontaktując się z ośrodkami w innych województwach, organizując transport, szukając ratunku gdziekolwiek się da. Warto więc zgłaszać każdy taki przypadek do Urzędu Miasta Kielce – na piśmie.
Tylko tak można pokazać skalę problemu oraz spróbować wpłynąć na zmiany.
Ta historia to nie wyjątek, a smutna codzienność. Póki nie zostanie wypracowany realny system wsparcia dla dzikich ptaków w naszym mieście, to właśnie na barkach mieszkańców spoczywać będzie ich los.