
04/07/2025
Ostatnio mam bardzo dużo przemyśleń dotyczących branży szkolenia psów ale też takiego normalnego, codziennego życia..
Dożyliśmy czasów, w których normalność stała się mało normalna. Standardem natomiast stało się życie zgodnie z jakąś ideologią. Nieważne jaką, ważne, żeby można ją było JAKOŚ nazwać i się z nią identyfikować. Najlepiej, jeśli jest skrajna i ma swoich zagorzałych zwolenników oraz przeciwników. Wtedy sprawia wrażenie, że jest ważna - bo wywołuje emocje i mobilizuje do działania.
Komercyjne szkolenie psów od lat dąży do tego, aby tworzyć podziały nad podziałami. Ludzi sortuje się na dobrych i złych tylko dlatego, że robią coś inaczej. I to w zupełności wystarczy, by ich ocenić, przypiąć łatkę i wrzucić do odpowiedniego pojemnika.
Brakuje przestrzeni na zdrowy rozsądek, uważność i.. branie odpowiedzialności.
Najważniejsze stało się dziś to, by za wszelką cenę udowadniać, że tylko ta jedna jedyna ścieżka, którą się obrało, ma sens, a cała reszta jest po prostu zła. I właśnie to udowadnianie stało się celem samym w sobie.
Nie ma już miejsca na to, by dostrzec, że do jednego celu można dojść różnymi drogami.
To przecież normalne, że jedne ścieżki będą dłuższe i bardziej wyboiste, a inne krótsze i prostsze.
Jednak zawsze jest wybór.
A my, jako społeczeństwo, mamy dziwną potrzebę niesienia na sobie jakiegoś symbolicznego krzyża w imię łaski od wszechświata.
Zawsze znajdzie się ktoś, kto niesie go „za innych”, zawsze jedna strona ma się za lepszą, bo „cierpi bardziej”, z kolei po drugiej są ci, którzy idą na skróty nie zastanawiając się, jakim kosztem dla innych tą drogą stąpają.
I tak trwa ta walka. Z jednej strony drobne kobiety zakładające sobie kolczatki na szyję, żeby wypłaszczyć temat, o którym nie mają pojęcia, a z drugiej patologiczni przemocowcy, którzy rozładowują swoją frustrację na słabszych, bez grama refleksji. A ja się pytam gdzie jest ta cała reszta? Gdzie jest równowaga?
Według mnie właśnie tam, pomiędzy, jest największa przestrzeń. Przestrzeń do tego, by być bliżej środka czyli tego, od czego to wszystko się zaczyna.
By nie uciekać się do skrajności, żeby coś komuś udowodnić, ale być uważnym na tego, kto prosi o pomoc i naprawdę go usłyszeć. Spojrzeć rozsądnie i profesjonalnie na cały obraz, który ma się przed sobą. I na tej podstawie podjąć nie tylko decyzję, co z tym zrobić, ale też wziąć ODPOWIEDZIALNOŚĆ za proces, który się proponuje. Za który bierze się pieniądze i otrzymuje się zaufanie osoby, która po tę pomoc przyszła.
Odpowiedzialność przewodnika polega na tym, że wykonuje zalecenia specjalisty, któremu zaufał. Odpowiedzialność specjalisty polega na kontrolowaniu procesu, uważnej obserwacji i podejmowaniu decyzji, które ten proces mają kształtować. A jeśli coś nie wychodzi, to nie czas na zrzucanie winy, tylko na poszukiwanie przyczyn.
Bo odpowiedzialność za porażkę MOŻE również leżeć po stronie specjalisty. Na przykład wtedy, gdy źle dobierze metody, bo będzie bardziej skupiony na ideologii niż na tym, za co mu zapłacono, czyli na realnej pomocy w życiowym ogarnięciu psa, bo z tym opiekunowie zgłaszają się najczęściej chcąc odzyskać zwykłe, normalne życie.
Czuję, że dziś nie potrzebujemy już wiecej bojowników o jedyną słuszną prawdę, którzy nie mają ochoty grać na siebie odpowiedzialności za pracę, którą wykonali lub którą mieli wykonać.
Potrzebujemy ludzi z otwartą głową i sercem, gotowych słuchać, analizować i działać z uważnością. Takich, którzy mają odwagę przyznać, że czasem się mylą. Bo tylko wtedy możemy naprawdę pomagać, nie ideologicznie, a skutecznie.
Właśnie tam, gdzie kończy się fanatyzm, a zaczyna zwykła, ludzka odpowiedzialność. Smutno mi, że takich głosów słychać najmniej, bo takie osoby realnie coś robią i zajmują się pomocą, nie mają przestrzeni na walkę o uwagę w SM. O tym m.in. przekonałam się na ostatnim szkoleniu dla specjalistów, które prowadziłam. Spotkałam tam właśnie takie osoby. Dlatego wierzę, że mimo, iż nie krzyczą tak głośno, to są tam po drugiej stronie i robią dobrą robotę.