Gabinet weterynaryjny Animagus

Gabinet weterynaryjny Animagus Zajmujemy się leczeniem i profilaktyką chorób zwierząt towarzyszących. Gabinet jest czynny dla uprzednio zarejestrowanych klientów. Zapraszamy! lek.wet. spec.

Rejestracja wizyt jest możliwa telefonicznie lub online w pon, śr, pt 8-16 oraz wt, czw 11-19. chorób psów i kotów Katarzyna Ostrowska-Cieślik
lek.wet Piotr Cieślik

🐈 Teodor znalazł przypadkiem długi kawałek nitki, na którą postanowił zapolować. Niewinna zabawa mogła się skończyć napr...
28/08/2025

🐈 Teodor znalazł przypadkiem długi kawałek nitki, na którą postanowił zapolować. Niewinna zabawa mogła się skończyć naprawdę tragicznie. Nitka zapętliła mu się wokół języka (podczas podstawowego badania wnętrza jamy ustnej nie była praktycznie widoczna), przeszła przez przełyk, żołądek i jelita, a jej koniec pojawił się podczas defekacji i zwisał niewinnie z odbytu.

Teodor w między czasie coś tam jadł, ale opiekunkę zaniepokoiły jego osowiałość (więcej przesypiał, był mniej aktywny) i nawracające wymioty. Jak prawdziwy kot świetnie ukrywał powagę sytuacji mimo, że na USG już było widać charakterystyczne dla obcego ciała linearnego namarszczenie jelit, a kawałek nitki zwisał mu z pupy.

Ostatecznie trafił na stół operacyjny, a dr Cieślik wykonując pięć drobnych nacięć w różnych miejscach przewodu pokarmowego usunął nić. Udało się to bez potrzeby resekcji któregokolwiek z odcinków.

Teodor już zapomniał o zabiegu, pogoił się i zarósł futerkiem, ale śle w świat kocie ostrzeżenie, by nie ignorować zagrożenia jakie niosą nitki, tasiemki czy sznureczki . I kociej przebiegłości, by się do nich dostać.

🐱 🧶🧵🪢🐈‍⬛

26/08/2025

Jak nie w uszku, to w nosku. I to nie jeden, a dwa...

📣📣📣 Szanowni Opiekunowie Naszych Pacjentów, ze względu na zapowiedzianą przerwę w dostawie prądu, w najbliższą środę, 27...
25/08/2025

📣📣📣
Szanowni Opiekunowie Naszych Pacjentów, ze względu na zapowiedzianą przerwę w dostawie prądu, w najbliższą środę, 27.08 gabinet bedzie nieczynny. Dziękujemy za wyrozumiałość!

04/08/2025

Szanowni Opiekunowie Naszych Pacjentów i pozostali obserwujący, dziś będzie przydługo, ale to jest dla nas bardzo ważny temat.

Założyliśmy nasz gabinet 13lat temu, równocześnie działając wolontaryjnie dla Fundacji Pomocy Zwierzętom Bezdomnym „Szara Przystań”. Pierwsze lata naszej pracy, kiedy jeszcze gwiazdki na googlu i trole internetowe dopiero raczkowały, były latami skupienia na pomocy zwierzętom. Totalnego wręcz zatracenia. Pracowaliśmy od rana do nocy, łącznie z łikendami kosztem naszej rodziny. Odbieraliśmy telefony w nocy, zostawaliśmy po godzinach, przyjeżdżaliśmy wcześniej jeśli była taka potrzeba. Klienci mieli nasze prywatne numery.

Potem pojawił się wszechobecny internet, w którym za przycięty pazurek otrzymywało się łatkę rzeźnika, za zalecenia dodatkowych badań czy zabiegów jak sanacja jamy ustnej – zdziercy i naciągacza. Im więcej szkoliliśmy się i im więcej wprowadzaliśmy procedur, by zwiększyć bezpieczeństwo i skuteczność zabiegów, „wymagaliśmy” badań dodatkowych, z tym większym oporem się spotykaliśmy. Medycyna weterynaryjna nie stoi w miejscu – poziom możliwości pomocy naszym pacjentom jest zdecydowanie wyższy niż chociażby dziesięć lat temu, nieporównywalny w stosunku do tego, gdy stawialiśmy pierwsze kroki w zawodzie. Nowe technologie, nowe badania, nowe leki – wciąż ewoluujemy. A równocześnie: zdzierstwo, naciągactwo, „za jeden zastrzyk gdzieś tam płacę tylko 10zł” gdy ktoś całą naszą wiedzę, odpowiedzialność za leczenie i jego efekt oraz umiejętności upraszcza do zrobienia iniekcji podskórnej. Wielokrotnie pracowaliśmy od siódmej do dwudziestej, a mimo to gdy już komuś musieliśmy odmówić przejecia byliśmy nie raz, nie dwa szantażowani emocjonalnie.

Nie wiele trzeba było, by przy takim trybie życia doprowadzić się do wypalenia zawodowego i naprawdę zacząć zastanawiać się nad sensem naszej pracy. Do pewnych decyzji trzeba dojrzeć, zmienić podejście. Musieliśmy po prostu zadbać o siebie. Nie da się pracować 24/7 co chwila słysząc, że się jest bez serca, w wersjach odmienianych przez wszelakie przypadki (bo nie zrywamy się do wyciągnięcia kleszcza o pierwszej w nocy). Stąd ograniczona ilość godzin działania gabinetu i potrzeba umawiania wizyt. Stąd wszelakie połączenia telefonicznie przekierowujemy na numer gabinetu. I nastąpiły kolejne fale wylewanych nieopanowanej złości i szantaży emocjonalnych. Wciąż niejednokrotnie słyszymy to samo, ale przy tym mamy czas dla siebie, dla rodziny, dla naszych prywatnych zwierząt. I dzięki temu właśnie możemy funkcjonować.

Musieliśmy pogodzić, choć to wciąż budzi duży wewnętrzny opór, że nie wszystkim da się pomóc.

Ogrom cierpienia z którym się spotykamy jest przytłaczający – brak możliwości udzielenia rzetelnej pomocy, kiedy ma się wiedzę i umiejętności, by to zrobić, przy równoczesnym braku zgody prawnego opiekuna – to paraliżujące doświadczenie. Kiedyś się baliśmy, teraz głośno mówimy, co myślimy, wpisujemy to w kartę pacjenta i mamy nadzieję, że nasza „wredna, nieempatyczna” postawa zachęci chociaż opiekuna do konsultacji gdzie indziej, bo z doświadczenia wiemy, że konsultujący lekarz ma już nieco łatwiejszą drogę przemówienia do rozsądku. A potem spokojnie czekamy na 1* na Google. I mimo wszystko, że trzymamy gardę, każda taka ocena w jakiś sposób nas dotknie.

Z drugiej strony nawet jeśli naprawdę zrobimy wszystko co w naszej wiedzy, umiejętnościach i mocy nie wszystkim pacjentom możemy pomóc. Zawsze boli.

Czasem po prostu jest za późno – bo zwierzęta bardzo często na swoją zgubę nie tracą apetytu aż będzie za późno, a ten apetyt jest jakimś mitycznym objawem dobrego samopoczucia.

Zdajemy sobie sprawę, że kwestia finansów zawsze będzie problemem. Prowadzenie firmy w naszym kraju nie jest najłatwiejsze. Obowiązuje nas prawo handlowe, obowiązują na ustawy o wykonywaniu zawodu lekarza weterynarii, o prawie farmaceutycznym, kodeks etyki i wiele innych przepisów, których przestrzeganie ma też niestety wpływ na ceny. Medycyna była, jest i będzie kosztowna, a prawo skarbowe „bezduszne” i nawet chwile trudne dla wszystkich, takie jak pożegnanie zwierzęcego członka rodziny musimy zakończyć przekazaniem paragonu. W prawnych kwestiach finansowych nie ma przestrzeni na empatię.

Staramy się cały czas rozwijać, dosprzętawiać, zwiększać zakres usług i przede wszystkim działać zgodnie ze sztuką – nie po omacku. Stawiamy na konkretną diagnostykę i leczenie przyczynowe. Nauczyliśmy się być pogodzonymi z sytuacjami, że ktoś z tego powodu rezygnuje z naszych usług i nie idziemy na skróty obniżając jakość usług, by w ciemno, „niby pomagać” niejednokrotnie na szkodę pacjenta.

Czasem na leczenie objawowe jest przestrzeń i wtedy to Wy decydujecie, czasem nie ma, i o tym jasno mówimy. I naprawdę powinniście uwierzyć, że nie zlecamy dodatkowych procedur i badań, by tylko dobić Wam do rachunku.

Primum non nocere.

I głęboko wierzymy, że głównym interesem naszych kolegów po fachu jest również dobrostan pacjenta. (Jednak dążenie do niego nie może się od odbywać kosztem lekarza.)

Nigdy nie będzie w nas zgody i przyzwolenia na czysty hejt w przestrzeni internetowej. Jeden wpis, kilkaset tysięcy wyświetleń, setki szkalujących komentarzy. Proszę wierzyć, że dla osób tak empatycznych jak wiekszość lekarzy weterynarii, to jest doświadczenie, które zostaje z nami w dzień i w nocy. Kryje się pod uśmiechem, z którym witamy się z kolejnym pacjentem. Zostaje pod powiekami, gdy próbujemy zasnąć. Zostaje przez długi czas.

Nie da się być osobą w pełni empatyczną i równocześnie otoczoną murem obronnym. A empatia jest nieodłączną częścią naszego zawodu.

Wychodzimy z założenia, że wszyscy jesteśmy dorosłymi, myślącymi, odpowiedzialnymi ludźmi, a komunikacja to podstawa. Jeśli ktoś ma jakieś obiekcje, pytania, wątpliwości to należy być odważnym w takcie wizyty – wtedy mamy szanse na dialog lub dojść do dogodnego dla obu stron rozwiązania. Nawet jeśli tym rozwiązaniem jest zakończenie współpracy.

Nie piszemy tego, by wzbudzić Państwa litość (wiadomo tylko winny się tłumaczy ;) , chcemy pokazać drugą stronę medalu.

Dziś jednoczymy się z naszymi kolegami po fachu w kampanii, która ma wpłynąć na opinię publiczną:

„Jestem lekarzem weterynarii. Każdego dnia z pełnym zaangażowaniem dbam o zdrowie i dobrostan zwierząt.

Hejt i bezpodstawne oskarżenia bolą – nie tylko nas, ale i wszystkich, którym naprawdę zależy na zwierzętach.

Proszę: zanim ocenisz, spróbuj zrozumieć.

Za każdą decyzją stoją wiedza, doświadczenie i trudne wybory.

W jedności siła. Wybierajmy szacunek, nie nienawiść.

Usługa weterynaryjna nie daje nigdy gwarancji sukcesu, jedno co gwarantujemy to jest to, że wszystko co robimy - robimy z zaangażowaniem, wykorzystaniem naszej wiedzy, praktyki i doświadczenia i robimy to tak dobrze, jak tylko potrafimy.

W sytuacjach kryzysowych, gdy pojawiają się wątpliwości co do działań lekarza weterynarii, o ewentualnej winie decydują odpowiednie organy dyscyplinarne Samorządu Lekarsko-Weterynaryjnego oraz niezależne sądy powszechne. To one mają kompetencje, by oceniać postępowanie w sposób rzetelny i zgodny z prawem, a nie opinia publiczna oparta na emocjach i niepełnych informacjach."

Szanujmy się wzajemnie.

I bądźmy życzliwi, bo tylko wtedy ten świat ma szansę działać.

A poniżej w pierwszym komentarzu udostępniamy wypowiedź naszej koleżanki po fachu, doktor Elizy, która w przepiękny sposób odmienia słowo empatia, na przestrzeni relacji jakie możemy zastać w gabinecie. Bardzo mądre i prawdziwe słowa, którymi się podpisujemy.
lek. wet. Katarzyna Ostrowska-Cieślik
lek. wet. Piotr Cieślik

28/07/2025

W ostatnich dniach z niepokojem obserwujemy coraz więcej hejtu wymierzonego w lekarzy weterynarii - ludzi, którzy codziennie stają na pierwszej linii frontu, walcząc o życie naszych czworonożnych przyjaciół. Widzimy to nie tylko w sieci, ale niestety mierzymy się z tym problemem twarzą w twarz w gabinetach. Do czasu… Siły na i tak nierówna walkę kończą się gdy hejt zaczyna wychodzić od osób cieszących się zaufaniem publicznym, mających wpływ na opinie tysięcy ludzi.
I to boli najbardziej. Zamiast zwalczać mowę nienawiści, sami zaczynają jej używać.

Czy naprawdę dążymy do tego aby ci, którzy poświęcają swoje zdrowie, czas, emocje - byli oczerniani w internecie, zamiast być wspierani?

A przecież ci lekarze nie wybrali łatwej drogi. Ich praca to codzienna walka z bezsilnością, odpowiedzialnością i śmiercią. A mimo to nie rezygnują. Bo za każdym razem, gdy uda się ocalić jedno życie wiedzą, że było warto.

Lekarz weterynarii nie jest cudotwórcą.
🔹Nie odwróci choroby, która toczyła organizm przez tygodnie, jeśli właściciel zareagował dopiero, gdy było naprawdę źle.
🔹Nie cofnie czasu, jeśli miał tylko kilka minut, by ratować życie zwierzęcia, które już dawno powinno być w klinice.
🔹Nie odpowiada za to, że czasem pacjent po prostu się poddaje - mimo całej wiedzy, sprzętu, serca, chęci i nadziei.

I wreszcie - klinika weterynaryjna nie jest darmowym pogotowiem - za każdą diagnozą stoi wiedza, lata nauki doświadczenie i odpowiedzialność.
Za każdym zabiegiem - leki, sprzęt, personel, stres, ryzyko.
To zawód. To praca. To służba, ale nie charytatywna.
Tak, za leczenie trzeba zapłacić.
Czy wymagasz darmowej operacji u chirurga? Bezpłatnej wizyty u lekarza internisty w środku nocy?
Darmowych porad i konsultacji u specjalistów?
To dlaczego oczekujesz tego od lekarza weterynarii?

Ale odpowiedzmy uczciwie:
Ceny zabiegów weterynaryjnych nie biorą się znikąd. Nie są wymyślane „z kosmosu”.
Za każdą kwotą stoją konkretne, bardzo realne czynniki:

🔹Specjalistyczna wiedza i doświadczenie - lekarze weterynarii uczą się przez lata i uczą się całe życie. Szkolenia, konferencje, kursy - wszystko po to, by być gotowym, kiedy Twoje zwierzę będzie walczyć o życie.

🔹Sprzęt medyczny - USG, RTG, aparaty do narkozy, respiratory, inkubatory, monitory funkcji życiowych, pompy infuzyjne, laboratoria - to wszystko kosztuje dziesiątki, a czasem setki tysięcy złotych.

🔹Leki i materiały - nie ma „weterynaryjnej wersji” darmowych zamienników. Ceny wielu leków są zbliżone do ludzkich - a bywa, że nawet wyższe, bo kupowane są w mniejszych ilościach. My też płacimy w hurtowniach za ich zamawianie.

🔹Zespół - lekarz nie działa sam. Za zabiegiem często stoi zespół techników, anestezjologów, asystentów, rejestratorek - ludzi, którzy muszą być godziwie wynagradzani za swoją odpowiedzialność.

🔹Czas i dostępność - zabiegi w nocy, w święta, awaryjne przyjęcia? Tak, są droższe. Bo każdy z nas wie, co znaczy być wyrwanym z odpoczynku, wyrwanym od rodziny, żeby ratować życie.

🔹I ostatnie, abstrakcyjne - koszty prowadzenia placówki - wynajem lokalu, prąd, woda, środki dezynfekcyjne, utylizacja odpadów, podatki, ubezpieczenia. Klinika weterynaryjna to nie „gabinet szarlatana w piwnicy” – to pełnoprawna placówka medyczna podlegająca pod szereg instytucji kontrolujących.

To szalenie zawstydzające, że musimy się tłumaczyć z chęci otrzymywania wynagrodzenia za wykonaną pracę.
Lekarz weterynarii nie zarabia na tragedii — on dzięki swojej wiedzy, narzędziom i poświęceniu daje szansę, by tej tragedii uniknąć.

Nie są bogami, są bohaterami. 🐾💙

Czasem się uda. Czasem nie. Ale o każde życie walczy tak samo, a cena tej walki jest zawsze realna i w pełni uzasadniona.

Niestety, żaden człowiek nawet ten z największym sercem nie udźwignie wszystkiego sam.

Jeśli naprawdę kochasz zwierzęta okaż szacunek tym, którzy o nie walczą.
Nie pozwól, by internetowe osądy niszczyły lekarzy, którzy zrobili więcej dobra, niż którykolwiek hejter jest w stanie sobie wyobrazić.

Hejt zabija. Powoli. Od środka. Odbiera motywację, spokój, wiarę w sens tej trudnej, pięknej misji... Niedługo będziemy patrzeć na cierpienie zwierząt bo zabraknie lekarzy, przychodni całodobowych. Czy naprawdę tego chcemy?

🔶 Cały zespół Katowickiego Centrum Weterynarii w Silesii stoi murem za zespołem Kliniki Veterio.

Szanowni Opiekunowie Naszych Pacjentów, jeśli wybieracie się ze swoim pupilem w podróż, zerknijcie na tę infografikę. Te...
24/07/2025

Szanowni Opiekunowie Naszych Pacjentów,

jeśli wybieracie się ze swoim pupilem w podróż, zerknijcie na tę infografikę. Te kilka porad pozwoli ograniczyć stres związany z nagłymi, nieprzewidzianymi wypadkami t.j. wypadek, ucieczka, nagła choroba, czy kontrola.

Pamietajcie również, że przed podróżą zagraniczną należy się zapoznać z miejscowym prawem obowiązującym w danym kraju i zasadami przewozu zwierzęcia.
Przy wystawieniu paszportu dla zwierzęcia musi zostać ono zaszczepione p/wściekliźnie, a przekroczyć granice może minimum 21dni od szczepienia.

📣 📣 📣No cóż, czasem zmiany planów są nieuniknione! 📣 📣 📣Dr Kasia i dr Piotr w czasie wcześniej planowanego urlopu (28.07...
23/07/2025

📣 📣 📣No cóż, czasem zmiany planów są nieuniknione! 📣 📣 📣
Dr Kasia i dr Piotr w czasie wcześniej planowanego urlopu (28.07-08.08) nie będą się wakacjować, ale dyżurować, jednak w zmienionych godzinach codziennie 8:00-12:00. Terminy są już dostępne poprzez aplikację vetineo, wettermin czy telefonicznie.
Czas działania rejestracji gabinetu pozostaje bez zmian. Popołudniowe dyżury będzie pełnić w tym okresie dr Iwona.
Dziekujemy za cierpliwość i uwagę ❤

23/07/2025

Kocur z wypadku komunikacyjnego z ul. Drzymały w Sośnicy. Kot miał uraz głowy, oderwaną skórę żuchwy, obrzęk w gardle i złamane dwa kły. Kot jest oswojony. Może ktoś go kojarzy?

❗️❗️❗️
23/07/2025

❗️❗️❗️

Ważna przypominajka!📣🐕☀️🐈📣
21/07/2025

Ważna przypominajka!
📣🐕☀️🐈📣

Adres

Reymonta 3
Gliwice
44-103

Godziny Otwarcia

Poniedziałek 08:00 - 16:00
Wtorek 11:00 - 19:00
Środa 08:00 - 16:00
Czwartek 11:00 - 19:00
Piątek 08:00 - 16:00

Telefon

+48739227999

Strona Internetowa

Ostrzeżenia

Bądź na bieżąco i daj nam wysłać e-mail, gdy Gabinet weterynaryjny Animagus umieści wiadomości i promocje. Twój adres e-mail nie zostanie wykorzystany do żadnego innego celu i możesz zrezygnować z subskrypcji w dowolnym momencie.

Skontaktuj Się Z Firmę

Wyślij wiadomość do Gabinet weterynaryjny Animagus:

Udostępnij

Kategoria

Jesteśmy, by pomagać.

W naszej pracy stawiamy przede wszystkim na rzetelną i konkretną diagnostykę. Zdajemy sobie sprawę, że wiąże się to z kosztami, jednak często bez badań dodatkowych nie będziemy mogli postawić trafnej diagnozy i podjąć skutecznego leczenia. Decydując się na korzystanie z naszych usług proszę nie liczyć na “leczenie w ciemno”. W procesie diagnostyki i leczenia stosujemy podejście holistyczne do pacjenta.

Pan Benjamin Veludo kiedyś wypowiedział słowa, które przyświecają zarówno lekarzom ludzkim, jak i medykom weterynaryjnym: “Lekarz kompetentny to taki, który wie, kiedy trzeba odesłać pacjenta do innego lekarza” . My również trzymamy się tej zasady, bo jak opisaliśmy wyżej nie mamy zamiaru “leczyć w ciemno” . W szczególnych wypadkach wykraczających poza nasze umiejętności i możliwość techniczne, współpracujemy ze specjalistami z zakresu ortopedii, stomatologii, kardiologii, okulistyki, zaawansowanej diagnostyki obrazowej czy neurochirurgii.

Staramy się na bieżąco pogłębiać naszą wiedzę, bierzemy udział w szkoleniach i konferencjach, prenumerujemy (i czytamy ;)) pisma medyczno-weterynaryjne. Chcemy oferować naszym pacjentom najskuteczniejsze metody diagnostyki i leczenia.

Od Opiekunów Naszych Pacjentów również wymagamy, by zdobywali i pogłębiali swoją wiedzę na temat prawidłowego żywienia i utrzymania swoich podopiecznych, bo wielu problemów można uniknąć kładąc nacisk na zapewnienie prawidłowych warunków do życia.