07/08/2025
Wpadłam na pomysł 💡
Od dziś ruszam z naszym ,,serialem,,. Będą zdjęcia. Będzie śmiesznie. Będzie humor. Będzie absurd. I będzie moja banda futrzaków. Gotowi na odcinek 1? Kamera- akcja!
🎬 “Rodzina z przypadku (czyli z adopcji)” — Odcinek 1: Zebranie kryzysowe
📝 Scenariusz: życie
Obsada: totalny misz-masz łapek, ogonów i wąsów
Reżyseria: Lilith, bo tylko ona ma plan
⸻
🕰️ Scena: salon, środek dnia. Wszystkie istoty żywe zgromadzone. Atmosfera napięta jak lina do przeciągania przez Togo.
– Dobrze, proszę o skupienie! – odezwała się Lilith z powagą CEO w futrze. – Zwołałam zebranie, bo sytuacja wymyka się spod kontroli.
Mary udawała, że medytuje. Togo szukał wzrokiem, czy ktoś nie przyniósł przekąsek. Ja siedziałam, zastanawiając się, czy to normalne, że moje życie wygląda jak sitcom z myszą w roli głównej.
– Punkt pierwszy: czy ktoś może wytłumaczyć, dlaczego moje dropsy znikają szybciej niż wasza motywacja na spacerze w deszczu?
Togo chrząknął, udając, że coś go swędzi w łapie.
– Punkt drugi: świnki morskie znów zablokowały wejście do kuchni z poduszek. Nazywają to „granicą strefy komfortu”. Ja pytam: GDZIE JEST DEMOKRACJA?!
Z kąta dało się usłyszeć miękkie „popik”, które tłumaczymy jako „Proszę się odsunąć, to nasze terytorium.”
– I na koniec: czemu nikt nie traktuje mojej kandydatury na szefową rodziny poważnie? Mam grafiki, tabelki, harmonogram drzemek i wszystko w notatniku. A wy się tylko śmiejecie!
Togo spojrzał na Mary. Mary spojrzała na mnie. Ja spojrzałam w sufit. Sufit nic nie powiedział, jak zwykle.
Zebranie rozwiązano decyzją jednostronną. Lilith ogłosiła strajk. Poszła do legowiska z kartką: „Nie przeszkadzać. Piszę manifest.”