
12/04/2025
A to jest Pan Komendant Wielkopolskiej Policji. Tomasz Olczyk się nazywa i jest nadinspektorem. Wrzucam tu jego zdjęcie, bo według teorii sześciu stopni do każdego na świecie można dotrzeć poprzez sześć kolejnych osób. A gość siedzi gdzieś w Poznaniu, więc może wystarczą z dwa stopnie, półtora nawet. Poza tym nikt nie lubi widzieć swojej facjaty w Internecie, w negatywnym kontekście. Może zwróci to jego uwagę.
To co dzieje się od pewnego czasu w Wielkopolsce to jest jakiś ponury żart. Całe lata obserwuję jak działają te krzywe akcje z zabieraniem ludziom zwierząt i niewiele potrafi mnie zaskoczyć, ale i tak zagotowałem się trochę. Bo obejrzałem nagranie jak policjanci z Pobiedzisk pomagają ukraść ludziom starego psa. I słowa "ukraść" używam tutaj z premedytacją. Bo to była legalna kradzież a nie żadna "interwencja".
Jestem też prawie pewien, że gdyby to nagranie trafiło do sieci, to ktoś tam "na górze" jednak powiedziałby kilka słów tym dołowym funkcjonariuszom. Że nie powinni wyłączać mózgu na widok 24-letniej aktywistki. Że wcale nie muszą wykonywać jej poleceń a bezrefleksyjne słuchanie każdego, kto nazwie się "obrońcą zwierząt" może czasem doprowadzać do krzywdy tych zwierząt.
Poniżej trzy historie, sam nie wiem która gorsza.
---
1. Pod dom właścicieli Morusa podjeżdża patrol policji oraz dwoje młodych aktywistów. Właściciel Morusa jeszcze zza bramy informuje, że nie życzy sobie na swojej posesji żadnych domorosłych "inspektorów". Czego chyba nie zarejestrował w głowie, to że jeszcze przed bramą policjant mówi "to tutaj trzeba tego pieska odebrać". Zanim go zobaczył, zanim ktokolwiek go zobaczył.
Właściciel psa zgadza się na wejście policjantów na swój teren, ale ci od razu wpuszczają aktywistów. Policjant uspokaja, że on wszystkiego pilnuje. Ale chwilę później już oświadcza, że on się na zwierzętach nie zna a "ci ludzie na pewno są przeszkoleni". Aktywiści przeprowadzają badanie psa- trwa ono, dosłownie, poniżej 10 sekund.
Po kilkunastu minutach dyskusji oświadczają, że psa zabiorą, bo nie ma wody w misce. A chwilę wcześniej, zarówno aktywiści, jak i policjanci, widzieli wodę w misce. Została im ona pokazana palcem. Właściciel, wyraźnie wkurzony, ironizował: "myślicie, że to ja z tych misek wpie*dalam?".
Dzisiaj już zapadła decyzja odmawiająca odebrania Morusa właścicielom, ale nie wiadomo gdzie przebywa. Aktywiści nie chcą go zwrócić. Policjanci z Pobiedzisk umywają ręce.
2. Młoda dziewczyna musiała uciekać z domu, bo padła ofiarą przemocy domowej. Zabrała ze sobą dzieci, ale psa- suczki o imieniu Luna- nie dała już rady. Jej partnerowi postawiono zarzuty znęcania nad rodziną a on sam udał się na odwyk, choć ponoć tylko po to, żeby zdobyć okoliczność łagodzącą przed odsiadką. Nie pierwszą zresztą.
Do psa przyjeżdżała kiedy mogła. Prosiła też ludzi, żeby wpadli do niego choćby na chwilę, zabrać na spacer. Z pomocą lokalnej organizacji znalazła psu nowy dom, ale na dwa dni przed tym pies został skradziony przez znajomych jej partnera. Przy okazji próbowano rozkręcić nagonkę na nią, że pies w złych warunkach przebywał.
Dziewczyna udała się pod adres przebywania psa, jako pełnoprawna właścicielka, wezwała policję z Poznania. Ale niezbyt trzeźwe towarzystwo okazało "dokument" z nazwiskiem G. Bielawskiego- wielokrotnie skazywanego za kradzieże zwierząt oszusta. I policja odmówiła pomocy w odzyskaniu zwierzęcia
Po wyjściu policji ludzie przetrzymujący psa nagrali dziewczynie serię wiadomości głosowych, gdzie słowo kurtyzana odmieniane jest przez wszystkie przypadki a oni sami drwią z niej, że policja jej nie pomogła.
3. Kolejna sytuacja miała miejsce w Swarzędzu. To tam do właścicieli 14-letniej suki o imieniu Kawa przyjechali aktywiści z policją. Że niby s**a za chuda i pewnie głodzona. Tylko w tej historii był zwrot akcji w postaci nawiązania kontaktu z policją przez lekarza weterynarii, który psem się od dawna opiekuje.
W państwie, który nie jest z mokrej tektury, opinia lekarza- przedstawiciela zawodu zaufania publicznego- byłaby więcej warta niż opinia 24-letniej samozwańczej aktywistki. Przynajmniej dla policjanta, który jest przecież funkcjonariuszem publicznym. Ale w Wielkopolsce oni zdają się być zakodowani na rzecz służenia każdemu, kto ma "fundacja" w nazwie.
Aktywiści psa zabrali, niby tylko na badania. Czternaście lat spędzonych z rodziną zostało w kilka minut przerwane a pies wywieziony w nieznanym kierunku. Obecnie policja nie wie gdzie pies przebywa, bo to już nie ich sprawa. Właścicielce psa pozostało pisanie komentarzy w Internecie. A za każdy płaciła 1 zł, bo tylko na stronie pomagam pl, gdzie zbierane są pieniądze dla jej psa, mogła to zrobić.
Teraz będzie można przerzucać się zawiadomieniami i zażaleniami, bo papier wszystko przyjmie. Tylko Kawa chodzi po tym świecie już dłużej, niż psy jej wielkości w ogóle żyją. Podobnie zresztą Morus- jego właściciel powinien dawać rady jak utrzymać psa w tak dobrej kondycji aż do tak podeszłego wieku.
---
Jakiś czas temu aby obronić się przed kradzieżą zwierzęcia należało nie wpuszczać do domu aktywistów. Nie bez powodu niektórzy z nich zmienili modus operandi i zaczęli włamywać się po zmroku na czyjeś posesje. Można było zaprosić policjanta, pokazać mu jak pies mieszka i czuje się, przedstawić dokumenty, i to załatwiało sprawę.
A dzisiaj coś się zmieniło, przynajmniej w Wielkopolsce. Ludzie bez żadnych uprawnień kontrolnych, bez żadnej wiedzy fachowej a co gorsza bez dobrych intencji są pod rygorem użycia środków przymusu bezpośredniego wprowadzani zwyczajnym ludziom na posesje. Przez policjantów.
Jak się przed tym bronić? Nie wiem. Może policji też już nie wolno wpuszczać. Przynajmniej w promieniu do 100 km od Poznania.
Byłoby miło, gdyby Pan ze zdjęcia przekazał swoim podwładnym, że pomaganie w kradzieżach to jakby niekoniecznie ich zakres obowiązków. W przeciwieństwie do udzielania pomocy w odzyskiwaniu skradzionych zwierząt.
Ciąg dalszy nastąpi. Tutaj można zostawić napiwek autorowi strony, bo przynajmniej nie da się go zastraszyć telefonem do redaktora naczelnego, czy jak tam obecnie blokuje się pisanie o tych sprawach. Link:
https://suppi.pl/czarnalistapro
Za wszelkie wsparcie dozgonne dzięki. Zawsze miło wiedzieć, że warto śledzić te patologiczne odnosi petbiznesu. Inaczej ktoś mógłby pomyśleć, że takie sprawy nie istnieją...