14/06/2025
Zmieścimy się wszyscy. Serio.
Różnorodność w świecie szkolenia psów nie jest zagrożeniem. Jest odpowiedzią na to, jak bardzo różne są psy. I ludzie.
Jednak pora się pogodzić z kilkoma sprawami, które dla mnie są coraz bardziej oczywiste i coraz częściej przemilczane, bo nie są wygodne:
🔸 Metoda, którą wybrałaś/wybrałeś - nie będzie pasować do każdego psa. I nie musi.
Możesz ją kochać, możesz się z nią utożsamiać, możesz mieć w niej świetne efekty. Ale przyjdzie pies, który wywróci wszystko do góry nogami. I nie, to nie znaczy, że coś z Tobą nie tak. To znaczy, że pies to żywa istota, a nie schemat do wpasowania w ramkę.
Można być profesjonalnym, doświadczonym i... nie dać rady. Bo metoda nie działa w tym konkretnym przypadku. Wystarczy być uczciwym - wobec siebie, psa i opiekuna. Nie wszystko jest dla każdego. I to jest w porządku.
🔸 Krytykowanie innych metod tylko dlatego, że nie są "nasze", bo ktoś nam powiedział, że są złe, albo my sami sobie narzuciliśmy ograniczenia - to jest słabość, nie siła.
Czasem to, co krytykujesz, może być jedyną szansą na pomoc psu, któremu nie jesteś w stanie pomóc „swoją” drogą. I to też jest OK.
Nie musisz się na wszystkim znać. Nie musisz wszystkiego robić. Ale miej odwagę powiedzieć: „Nie wiem, nie potrafię - ale może ten pies skorzysta z innego podejścia”.
🔸 Obserwuję, że wielu właścicieli psów nie ma podstawowych umiejętności praktycznych. Szczególnie w sytuacjach awaryjnych.
To nie ich wina. To często efekt tego, jak uczymy. Jak bardzo skupiamy się na narracji, a jak mało na praktyce. Jak bardzo chcemy edukować, a jak często zapominamy, że opiekun nie jest naszym studentem na egzaminie. On chce pomóc swojemu psu. A czasem nie wie, jak się zachować, gdy ten pies się wyrywa, panikuje albo kogoś zaatakuje.
I znów - może to nie kwestia metody, tylko formy, w jakiej ją przekazujemy.
🔸 Pora zrozumieć jedno: możemy funkcjonować obok siebie. Naprawdę.
Nie musimy mieć jednego podejścia, jednej metody, jednej świętej racji. Nie musimy zgadzać się co do wszystkiego...ale możemy wymieniać się doświadczeniem, rozmawiać, dzielić obserwacjami bez potrzeby wzajemnego podważania się na każdym kroku.
Mam dość budowania kariery na zasadzie „inni robią źle, tylko ja robię dobrze”. Mam dość krzyków zamiast rozmów, manipulowania emocjami zamiast konkretów, i lansowania się na cierpieniu psów, które nie pasują do żadnego wzorca.
🔸 Jeśli naprawdę zależy Ci na psach - to Twoim celem nie powinno być udowodnienie, że masz rację.
Twoim celem powinno być to, by pies mógł po prostu normalnie żyć. W spokoju, w równowadze, bez ciągłej frustracji, bez lęku.
By relacja z człowiekiem była wspierająca.
By ten człowiek nie czuł się gorszy, bo „nie ogarnia”, tylko miał realne wsparcie - nie z poziomu podium, tylko z poziomu zrozumienia.
Nie musimy się lubić, żeby współistnieć.
Nie musimy się zgadzać, żeby się szanować.
Nie musimy wszystkiego rozumieć, żeby uznać, że może to działa - choć nie jest nasze.
Bo „moja racja jest najmojsza” może być dobra w internetowym sporze...ale żadnemu psu jeszcze nie poprawiła życia.