04/05/2025
Leczenie fipa nie musi być drogie
Wiem, że tym wpisem mogę wzbudzić kontrowersje, a może nawet narazić się na ostrą krytykę (by nie użyć słowa hejt) ze strony innych.
Ale chciałabym, by wszyscy wiedzieli, że istnieje taka możliwość.
Po prostu, aby mieli wybór.
Bo może to ocalić wiele kotów przed niepotrzebną eutanazją.
Przed uśpieniem kota po usłyszeniu diagnozy fip, ze względu na brak środków na drogie leczenie.
Jak wiadomo, od ładnych paru lat fip - wcześniej będący równoznaczny z wyrokiem śmierci, jako choroba której nie da się wyleczyć - można leczyć.
Tyle że lek jest niezarejestrowany i bardzo drogi.
Pierwsze terapie to był koszt kilkunastu - kilkudziesięciu tysięcy.
Później cena spadła do kilku tysięcy.
Obecnie, według mojej wiedzy sprzed jakichś kilku miesięcy, może niecałego roku, koszt zakupu leku dla kota o przeciętnej masie 5 kg wynosi od 2 do 4 tys. (mowa o leczeniu doustnym).
Na początku tego roku, w styczniu zachorował na fipa Henio.
https://www.facebook.com/photo.php?fbid=1252488589884997&set=pb.100053716038589.-2207520000&type=3
Henio jest już po zakończonej terapii.
To czwarty kot u mnie, który wygrał z fipem (po Fistaszku, Pistacji i Koksiku).
Nie robiłam zbiórki na leczenie Henia, bo…
lek na całą terapię kosztował mnie… 400 zł.
Tak, leczyłam Henia molnupiravirem nie GS-em.
Ci, którzy są w temacie leczenia fipa, pewnie słyszeli o tym leku… dużo złego.
Na fipowych grupach ostrzega się przed nim, podając masę strasznych skutków ubocznych itp.
Nie będę wchodzić w szczegóły - ani dotyczące składu chemicznego obydwu leków, ani ich rejestracji czy legalności, ani wyników zagranicznych czy jakichkolwiek innych badań. Ani też przyczyn, dla których jest (a przynajmniej do niedawna była) nagonka na ten lek. Choć wnikliwie to wszystko przeanalizowałam.
Ale nie o tym jest post.
Post jest o tym, że jeśli masz chorego kota i kompletnie nie masz środków finansowych na leczenie, to nadal jest możliwość leczenia i wyleczenia kota.
Twój kot nie musi umierać tylko dlatego, że nie stać cię na leczenie.
Myślę, że to ważna informacja dla wielu osób.
A szczególnie fundacji, schronisk czy domów tymczasowych, gdzie jest wiele kotów i każdy grosz się liczy.
I jeszcze jedna bardzo ważna informacja.
To nie jest tak, że przypadkiem udało mi się wyleczyć Henia molnupiravirem, więc wszem i wobec polecam ten lek. Nie. Dopiero teraz postanowiłam o tym głośno powiedzieć, jak sama na własne oczy zobaczyłam, jak to działa.
Z lekiem mam do czynienia od jakiegoś roku.
Pierwszym pacjentem, który u mnie go dostawał był Lotek.
Zanim go podałam, szczegółowo skonsultowałam to z lekarzem wet., który ma doświadczenie w leczeniu molnupiravirem.
Lotek jednak umarł na samym początku terapii.
Doznał obrzęku płuc i nie udało się mu pomóc.
Lek nie zdążył zadziałać i nie miał szans wykazać działania.
Przekazałam opakowanie leku innym potrzebującym kotom.
Które dzięki temu udało się uratować.
Od tego czasu śledzę, obserwuję i rozmawiam z innymi, którzy leczą fipa molnupiravirem. Jest mnóstwo przypadków wyleczenia fipa tym lekiem.
Aczkolwiek również nie można do tego podejść bezkrytycznie.
Bo, jak zawsze, najważniejsze jest indywidualne podejście.
Ale uważam, że każdy ma prawo wiedzieć, że jest taki lek, jak molnupiravir.
Że jest skuteczny i wyleczył już wiele kotów.
Z wiadomych powodów nie podam oficjalnie nazwiska weta, który może udzielić konsultacji, ani informacji o dostępności leku. Ale, jeśli ktoś zechce, zapytam weta i jeśli się zgodzi, mogę z nim skontaktować.