Nie zadzieraj z Weterynarzem

Nie zadzieraj z Weterynarzem Blog (nie)weterynaryjny Trochę o zwierzętach, trochę o ludziach. Nic o leczeniu.

*****Blog time!Niektórzy chcieliby zobaczyć, jak wygląda normalny dzień weta. A no, mniej więcej tak:Wstaję rano - za pó...
19/09/2025

*****
Blog time!
Niektórzy chcieliby zobaczyć, jak wygląda normalny dzień weta. A no, mniej więcej tak:

Wstaję rano - za późno i wraz z żoną ogarniamy zwierzęta i nasze formy larwalne. Ogarnianie obejmuje próby nakłonienia do wyjścia z łóżka, próbę przewidzenia czy banan ma być w całości czy pokrojony, czy może obrany i ponownie sklejony. Dodatkowo należy dopilnować, żeby inwentarz zjadł ze swojej miski, bez inwazji na miski cudze, tudzież stół z przynależnościami.

Po ok 20 minutach porzucamy negocjacje i brutalną siłą usuwamy formy larwalne z łóżek. Tzn. średnią z nich, bo najstarsza już od 30 minut nigdzie się nie śpiesząc myje zęby, a najmłodsza biega z owsianką rozsmarowaną po całej powierzchni ciała.

Po rozparcelowaniu form larwalnych w placówkach oświatowych. Jadę do pracy. Oczywiście nie zjadłem śniadania i nie wypiłem kawy, bo nie chciało mi się wstać wcześniej, a czasu mam tyle żeby zajechać na styk do roboty.

W drodze słucham muzyki - jeżeli jestem zdenerwowany to brutalno-metalowej, jeśli przygnębiony to takiej z mojej emo fazy, a jak chcę pośpiewać to to co wyżej plus różne rzeczy pomiędzy.

Zajeżdżam pod firmę i mam jeszcze 5 minut, żeby wpaść do piekarni po jakąś bułkę w połowie wypełnionej powietrzem. Ma też ziarenka więc pewnie jest dobra na wypróżnianie. Walczę chwilę ze sobą żeby nie kupować energolca. Przegrywam. Skoro już przegrałem to wezmę też pączka. Nie zmieni to znacząco gorzkiego smaku porażki.

W drodze z piekarni do przychodni zjadam bułkę, bo potem nie będę miał pewnie czasu.

Idąc wprowadzam się w nastrój, słuchając death coru albo black metalu. Lubię, kiedy świat płonie.

Pod przychodnią już stoją ludzie. Na zewnątrz, mimo że koleżanka otwarła już poczekalnię. Mówię “dzień dobry”, w myślach dodaję “że tak pozwolę sobie skłamać”.

Wchodzę do przychodni.

Przebieram się w mundurek, wlewam kawę do kubka. Wzdycham i rytualnie wołam (ale cicho) “kurrrwaaa!”. Przyjmuję firmowy uśmiech nr 5. Zakładam swoją ekstrawertyczną maskę i idę przyjmować.

O przyjmowaniu nie ma co się rozpisywać. Wizyty internistyczne, usg, echo, szeroko pojęta diagnostyka, to mój dzień powszedni. Czasem jakaś drobna chirurgia - chirurgia jest be.

W tzw. międzyczasie przypominam sobie o kawie. Jest zimna ale i tak wypijam. Potem kolejno przyjmuję, uciekam do biura aby tam przeżyć małe załamanie nerwowe i atak histerii. Przyjmuję. Widząc opiekuna, z którym nie mogę się dogadać uciekam do kibla, bo są takie osoby przez które chce mi się sra… znaczy się które pobudzają moje jelita do pracy. Przyjmuję. Zjadam bułkę, popijając energolcem - obiecuję sobie, że już więcej tego gówna nie kupię. Przyjmuję. Udaję, że nie widzę tego stosu telefonów do oddzwonienia. Przyjmuję…

Fajrant! Ściągam maskę i ponownie jestem nieśmiałym introwertykiem. Na parkingu zaczepia mnie pani, której nie poznaję. Po wymianie uprzejmości nie pozwalam na rozwój opowieści o psie, który został w domu bo pani nie chciała go stresować i zapraszam do przychodni. Tam koledzy na pewno pomogą, bo ja się bardzo śpieszę do psa. To, że do swojego własnego to nieistotny szczegół

Jadąc do domu paruję z nagromadzonych emocji. Im bliżej domu, tym niższy poziom adrenaliny i czuję narastające zmęczenie.

W domu łączę siły z Weroniką i ogarniamy postacie larwalne, realizując “najwspanialsze co nas spotkało” czyli zadania rodzicielskie. Jeśli mamy szczęście to ok 22:00 mamy wolne i staramy się odwlec konieczność pójścia spać. Bo gdy już pójdziemy spać, to już za chwilę…

Wstaję rano - za późno i wraz z żoną ogarniamy zwierzęta i nasze formy larwalne…

***

Przypominam, że nie należy wszystkiego co piszę traktować poważnie :P To dla tych, którzy mijają się z moim poczuciem humoru ;)

Top 5 najczęstszych zachowań stresowych opiekunów w gabinecie.5. Płacz - wielu opiekunów przychodzi do gabinetu z taką k...
18/09/2025

Top 5 najczęstszych zachowań stresowych opiekunów w gabinecie.

5. Płacz - wielu opiekunów przychodzi do gabinetu z taką kumulacją emocji, że każda informacja, może wywołać potok łez. Nie ma znaczenia czy diagnoza będzie pomyślna czy nie, postawienie diagnozy staje się zezwoleniem na uwolnienie tłumionych emocji.

4. Zagarnianie zwierzaka - w stresie ucisk ciała miewa działanie kojące. Dlatego tak dobrze działa przytulanie, owinięcie w koc czy użycie kołdry grawitacyjnej. Niejeden zestresowany opiekun ma trudność z postawieniem zwierzaka na stół, a kiedy już go się do tego nakłoni, każde odejście lekarza kończy się ponowny wzięciem pupila na ręce.

3. Bierna agresja - wbrew pozorom zwykle wycieczki względem lekarza, pytanie o kompetencje, czy opryskliwe komentowanie, mimo że nie powinno mieć miejsca, jest reakcją na stres. Może nie mieć nic wspólnego z samym lekarzem, a próbą poradzenia sobie z niekomfortową sytuacją. Należy jednak pamiętać, że aby wet mógł wykonywać wetowe zadania powinien mieć spokój i jeżeli masz jakieś obiekcje to lepiej idź do innego lub powstrzymaj swoją agresję.

2. Słowotok - niektórzy “przegadują” stres. Bywa, że opiekun wypuszcza z siebie potok mowy, gdzie informacje istotne dla danej sytuacji przeplatają się z historią życia zwierza, człowieka i ich krewnych. Czasem ciężko połapać się co jest przyczyną wizyty. Wtedy należy zacząć zadawać pytania zamknięte ;]

1. Chęć usłyszenia zapewnienia - większość opiekunów będących pod wpływem silnych emocji, pragnie usłyszeć twierdzącą odpowiedź na wariację pytania “czy wszystko będzie w porządku?”. Niestety nie zawsze możemy na nie odpowiedzieć z całą pewnością, medycyna nie daje odpowiedzi zero-jedynkowych.

Tak wygląda moja topka. Co byście jeszcze dodali?

Kaszelek mokrySzmer sercowy trzy na sześćTo nie serduchoOdkąd badam serce ultrasonograficznie, coraz mniej psów leczę na...
17/09/2025

Kaszelek mokry
Szmer sercowy trzy na sześć
To nie serducho

Odkąd badam serce ultrasonograficznie, coraz mniej psów leczę nasercowo ;)

To oczywiście mała przesada, ale z tym psim sercem jest tak, jak w powyższym haiku. To że pies kaszle i ma szmer sercowy nie oznacza, że jest chory kardiologicznie. Przede wszystkim ten kaszel. Objawem charakterystycznym dla kardiologii jest duszność, nie kaszel. Można oczywiście mieć chore serce i kaszleć, ale objaw ten ma zwykle przyczynę poza układem krążenia.

No i szmer sercowy. Jesteście na badaniu profilaktycznym i wet mówi wam, że słyszy szmer sercowy. Czy to znaczy, że trzeba kopać psu dołek, bo serducho wysiada? Nie, to oznacza że prawdopodobnie któraś z zastawek jest zwyrodniała i trzeba sprawdzić, jak się serducho miewa = wykonać badanie echo. Co więcej same zmiany w echo też nie zawsze kończą się stwierdzeniem, że pies jest chory kardiologicznie. Dlatego dont panic :)

- O! Patrz Maksiu! - woła wchodząca do gabinetu kobieta - to ten przemiły pan doktor! “Przemiły pan doktor”? Co się wyda...
16/09/2025

- O! Patrz Maksiu! - woła wchodząca do gabinetu kobieta - to ten przemiły pan doktor!

“Przemiły pan doktor”? Co się wydarzyło, że z “zarozumiałego bufona”, postrachu dzieci stałem się przemiły?! No co?!

Cóż, dorosłem.

Nie zdawałem sobie z tego sprawy, ale na początku swojej drogi miałem trudność w zjednywaniu sobie przychylności opiekunów zwierząt. Irytowałem się, nie zawsze liczyłem się z ich uczuciami, bywało że bezczelność myliłem ze szczerością. Byłem weterynaryjnym gówniarzem. Dodatkowo głównie spotykałem się ze wzorcem pracy na linii lekarz-opiekun, w którym ten pierwszy miał zawsze rację, a ten drugi miał cicho siedzieć i nic nie gadać.

Jakiś czas zajęło mi uświadomienie sobie, że:
1. Nie czuję się dobrze w takim modelu pracy
2. Ludzie nie popełniają błędów mi na złość, a ze swojej niewiedzy, którą możemy wspólnie przekuć w wiedzę
3. Większość moich klientów jest fajna, a betony to jakiś tam promil.
4. Opiekun w gabinecie często przeżywa stres, który wpływa na jego zachowanie.

To wszystko sprawiło, że zacząłem na ludzi patrzeć przychylniej, a we współpracy polubiłem partnerstwo. No i nie ukrywam, że w zmianie spojrzenia pomogła mi perspektywa opiekuna, którą często prezentujecie w komentarzach.

Staram się więc nie być bufonem, choć nie mam aspiracji do bycia przemiłym ;) Wystarczy mi, że przestałem straszyć ludzi.

P.S.
Obrazek jest po to, że bez obrazka ludzie nie widzą :P

P.S.2
Dalej się wkurzam, irytuję i przezywam na opiekunów ale nie przy nich :P

P.S.3
A przynajmniej staram się nie przy nich.

Nie każdy zdaje sobie sprawę z tego, że historia weterynarii sięga czasów starożytnych. Zwierzęta od zawsze stanowiły ce...
15/09/2025

Nie każdy zdaje sobie sprawę z tego, że historia weterynarii sięga czasów starożytnych. Zwierzęta od zawsze stanowiły cenne dobro, a ich posiadanie świadczyło o majętności. Nie dziwi więc, że ochrona zdrowia zwierząt nie jest wynalazkiem nowożytnym. Co więcej pierwsze regulacje prawne w zakresie “weterynaryjnym” mają zaledwie… 3800 lat ;) Są to mianowicie dwa zapiski w tzw. Kodeksie Hammurabiego:

224. Jeśli weterynarz przeprowadzi poważny zabieg operacyjny na wołu lub ośle i go wyleczy, właściciel ma mu zapłacić ⅙ szekla jako opłatę.
225. Jeśli weterynarz przeprowadzi poważny zabieg operacyjny na wołu lub ośle, a zwierzę umrze, musi zapłacić właścicielowi ¼ jego wartości.

Jak widać Babilończycy uregulowali zarówno cenę zabiegu, jak i zabezpieczyli właścicieli przed całkowitą utratą majątku.

Pytanie czy ⅙ szekla to dużo? Szekel odpowiada wartości ok 11 gramów srebra. Operujący otrzymywał więc za udany zabieg 1,8 g tegoż kruszcu. Mógł za to kupić:
- 5-10 litrów jęczmienia lub
- niewielką ilość oliwy lub wełny lub
- 10 dni pracy niewykwalifikowanego pracownika lub
- szczodrą ilość karmy dla inwentarza lub
- kilka porcji chleba i piwa

Ile zatem wart był wół? Znacznie więcej niż praca ówczesnego weta. Za wołu należało zapłacić ok 30 szekli. Jeśli wskutek leczenia zwierzę by umarło, należało zapłacić 7,5 szekla odszkodowania. Zapewne motywowało to do dokładnego wykonywania pracy, biorąc jednak pod uwagę ówczesny stan wiedzy na temat zdrowia zwierząt, myślę że częściej trzeba było płacić za śmierć zwierzęcia, niż za skuteczne wyleczenie. Ale to tylko przypuszczenia, nie wiemy za wiele na ten temat. Na same metody leczenia zwierząt w starożytności rzuca światło Papirus z Kahun. Ale to już historia na innego posta…

‘ W rozdziale “Co gryzie weterynarza” poświęconemu kotom, piszę że dzielą się one na dwa typy: kot dywanik i kot maszynk...
14/09/2025

‘ W rozdziale “Co gryzie weterynarza” poświęconemu kotom, piszę że dzielą się one na dwa typy: kot dywanik i kot maszynka do mielenia mięsa. W skrócie, kot dywanik to takie zwierzę chore na płaskokocie. Wyciągacie go z transportera, a ten rozpłaszcza się na stole i godzi się na wszystko co przyniesie mu los, licząc jednocześnie że im bardziej się spłaszczy tym mniej widoczny się stanie. Natomiast kot “maszynka do mielenia mięsa” to kocie tornado, które wypada z transportera i szatkuje wszystko na swojej drodze - najchętniej najbliższe pazurom i zębom dłonie. Wyróżniam w tekście także pseudodywanik, który początkowo leży płasko ale w dowolnym momencie aktywuje opcję mielenia mięsa. Czy jednak ta systematyka wyczerpuje temat? Czy można wszystkie koty wsadzić do dwóch głównych grup, z ewentualną jedną opcją podgrupy? Zdecydowanie nie.

Mamy wszak kota w typie “mam wywalone”. To nie taka miękka faja, jak kot dywanik. Siedzi na stole z obojętną miną i przygląda się wykonywanym czynnościom, jakby nie dotyczyły go osobiście. Nie straszne mu zastrzyki czy pobieranie krwi. Ślad emocji zwykle pokazuje dopiero, kiedy na arenę wchodzi termometr.

Jest też kot nieogar, który nie do końca zdaje sobie sprawę po co przyszedł do weta. Entuzjastycznie wybiega z transportera, strzela baranki i mruczy jak traktor. Kiedy podasz mu zastrzyk jest w tak wielkim szoku, że niedowierzenia nie pozwala mu na gwałtowną reakcję.

Kot tancerz uliczny potrafi być prawdziwym utrapieniem. Każda próba badania czy podania leków kończy się kręceniem młynków, saltami i wirowaniem po stole. Wydaje mi się, że to właśnie koty były pierwszymi b-boyami, a ludzie jedynie przywłaszczyli sobie ten styl tańca.

Okultysta to kot, który przez całą wizytę drze mordę, prycha i syczy. Jeszcze dobrze nie rozpocząłeś badania, a ten już wzywa Szatana. Krwawe ofiary z ludzi także są opcją. Jeżeli będziesz przeciągać badanie nie można wykluczyć otwarcia się portalu do R’lyeh, gdzie spoczywa Wielki Przedwieczny Cthulhu.

Pracując z kotami nie rzadko można natrafić na kota turysty, który nic nie robi sobie z sugestii pozostania na stole. Zamiast tego woli zwiedzać wszystkie zakamarki gabinetu, najlepiej te do których nie dosięgasz miotłą.

Na koniec przytoczę jeszcze kota emocjonalno-stresującego. Jest to zwierzę, z którym należy postępować nader ostrożnie, gdyż każda czynność, łącznie z głośnym mruganiem może doprowadzić do omdlenia, zapaści, a nawet śmierci. Pacjent trudny dla weta, opiekunów, a przede wszystkim dla samego siebie.

Jak widzicie koci świat jest skomplikowany i różnorodny. Jeżeli znacie jeszcze jakiś typ kociego pacjenta, podzielcie się w komentarzu.

Chciałbym mieć takiego skila, żeby myśleć w ten sposób 😅
01/09/2025

Chciałbym mieć takiego skila, żeby myśleć w ten sposób 😅

Ostatnie promyki promki 🩷
-10% na kod MLEP
WWW.PSIESUCHARKI.PL

Promocja obowiązuje do 31.08 przy użyciu kodu 💚

Ostatnio w pracy spotykam się regularnie z pytaniem o to, czy kota można kąpać? Odpowiadam, że można ale niektóre tylko ...
24/08/2025

Ostatnio w pracy spotykam się regularnie z pytaniem o to, czy kota można kąpać? Odpowiadam, że można ale niektóre tylko raz :P To tak jak z grzybami, wszystkie są jadalne, ale po spożyciu niektórych nie będzie więcej posiłków ;)

A tak na poważnie. Nie ma przeciwwskazań do kąpieli kota, choć w przypadku zdrowego Mruczysława zwykle nie ma takiej konieczności, gdyż ten sam dba o swoją higienę. Jeżeli z jakichś powodów kot przestaje dbać o czystość, to pamiętajmy że może to być sygnał dla Was iż coś zdrowotnie nie gra. Zazwyczaj jest to jeden z pierwszych możliwych do zaobserwowania objawów. Dlatego nie powinno się go bagatelizować. A jeżeli zwierzę jest po prostu, jak to mówią na Śląsku, ciaprokiem to o zabiegach pielęgnacyjnych lepiej gadać z groomerem niż z wetem.

A właśnie! Kiedy kąpiel jest obowiązkowa, bez względu na stosunek kota do niej? Jeżeli tak się zdarzy, że wylejecie psie krople przeciwko ektopasożytom na kocią skórę, to kąpiel jest pierwszym co należy uczynić. Te preparaty wchłaniają się stopniowo, a ich usunięcie ze skóry jest kluczowe dla zatrzymania objawów. Niestety zdarzają się takie przypadki, mimo że na większości preparatów napisane jest, że nie stosować u kotów. Co więcej zwykle umieszcza się tam także piktogram z przekreślonym kotem - dla osób niepiśmiennych.

Można by powiedzieć, że ugryzienie to ugryzienie i tyle. Tymczasem jeżeli porównamy chociażby to, jak rany zadają koty i...
18/08/2025

Można by powiedzieć, że ugryzienie to ugryzienie i tyle. Tymczasem jeżeli porównamy chociażby to, jak rany zadają koty i psy, okaże się że różnice są zasadnicze. Zacznijmy od kota...

Kot posiada dwie pary ostrych kłów. Kieł to najdłuższy ząb w garniturze i zarówno w żuchwie, jak i w szczęce jest czwartym zębem w kolejności. Ząb ten u kota jest ostro zakończony, ma kształt wąskiej, lekko wygiętej szpili. Z tego powodu kot gryzie jak dziurkacz, zaciska i puszcza. Kot zadaje przy głębokie rany, których otwór ma niewielką średnicę, natomiast ich wnętrze ma kształt zęba. Po ugryzieniu rana szybko się zamyka, co ma swoje konsekwencje. Kot, który nie ma w zwyczaju regularnej higieny jamy ustnej, wraz z ugryzieniem wprowadza do rany bakterie. Z powodu głębokości ugryzienia i szybkiego zamknięcia otworu patogeny mają świetne warunki do namnażania się, co może skutkować powstaniem ropni.

Pies kąsa inaczej i należy tu wyodrębnić trzy czynniki uszkadzające. Przede wszystkim kły psie są masywne i tępo zakończone (ostre są kły mleczne). Zamiast ciąć skórę niczym igła, jak to jest w przypadku kotów, ich zęby uderzają z duża siłą. W wyniku uderzenia i zaciśnięcia "szczęk" dochodzi do miażdżenia tkanek. Po zamknięciu jamy ustnej często następuje potrząsanie głową, a wynikłe z tego szarpanie odrywa leżące pod skórą tkanki od podłoża. Mimo tego, że rany zadane przez psa mogą wydać się płytsze niż kocie, w rzeczywistości okazują się bardziej rozlegle. Po prostu uraz zlokalizowany jest głębiej. Dodatkowo dochodzi tu do uszkodzenia naczyń krwionośnych, co w połączeniu ze zmiażdżeniem tkanek czyni gojenie takich ran niekiedy dość trudny. Oczywiście w przypadku psa także należy pamiętać o zanieczyszczeniu rany. Ze względu na charakter urazu prędzej uświadczymy tu ropowicy podskórza niż uformowanego ropnia, choć i ten nie jest niemożliwy.

Nie można w tym wszystkim zapominać o gryzoniach i zajęczakach, które potrafią bardzo dotkliwie użyć swoich siekaczy. Powierzchnia tnąca tych zębów jest bardzo ostra, a mimo małych rozmiarów zwierzęta te mają bardzo silne mięśnie, dzięki którą radzą sobie z twardym pokarmem. W związku z tym takie ugryzienie nie dość że głębokie, nie dość że rana jest dość szeroka, to zaciśniecie zębów miażdży tkanki w taki sposób jakby zrobiły to obcęgi do drutu. Ałka do same kości nie polecam.

Jak widzicie, nawet pogryzienia mają swoją dynamikę i mechanizm wynikający z anatomii ;)

P.S.

Cykliczna autopromocja. Jeśli macie ochotę wesprzeć moją internetową działalność możecie postawić mi wirtualną kawę lub wykupić dostęp do nagrania z jednego z seniorowych webinarów - linki w komentarzach.

W księgarniach dostępna jest również moja książka "Co gryzie weterynarza", gdyby ktoś miał chęć na lekką lekturę :D

Ostatnio miałem nawet dobry humor. Jestem neurotycznym, melanholikiem, o usposobieniu Osiołka z Kubusia Puchatka, więc t...
16/08/2025

Ostatnio miałem nawet dobry humor. Jestem neurotycznym, melanholikiem, o usposobieniu Osiołka z Kubusia Puchatka, więc to nie jest stan normalny.

I mam sobie ten dobry humor. Badam sobie psa. Jest fajnie. Nagle klient pyta mnie "czy coś się stało?". Mówię, że nie a dlaczego?

- Bo ma pan taką wkurzoną minę - odpowiada

OMG, jeśli w sytuacji dobrohumoru mam minę orka w ataku hemoroidów, to jak ona musi wyglądać normalnie? 😱

Chyba, że po prostu positive mood mi nie służy ;)

15/08/2025

Nasza przychodnia pracuje w niedziele i święta. Krótko, ale nie chcemy zostawić naszych pacjentów bez możliwości ciągu w leczeniu. Poza tym zawsze trafi się ktoś awaryjny. Niestety nie mamy recepcji, a w te dni lekarz jest sam. Z tego powodu czasem ciężko orzec, kto musi wejść natychmiast, a kto może poczekać. Jeżeli ktoś wstydzi się powiedzieć, że stan jego zwierzęcia jest ciężki i siedzi cichutko, biorę po prostu po kolei.

Tak było i dzisiaj. Zapraszam następnego pacjenta. Wstaje pani z transporterem i mówi, że ona jest następna, ale tu jest na końcu kolejki pies, który chyba ma udar cieplny i może on powinien najpierw wejść. To jest super postawa! Serio, serce rośnie, że nie każdy człowiek patrzy tylko na czubek własnego nosa. Nie tak jak pewna kobieta, która w niedzielę zmarudziła mi bez zwierzaka 20 minut, a na odchodnym rzuciła, że teraz będę miał ciężko, bo tam pies się wykrwawia. Serio? Widzisz, że zwierzę może umrzeć ale i tak wbijasz do gabinetu gadać o saneczkowaniu i czy da się zrobić coś bez zwierzaka? Nie bądźmy jak ta pani. Mimo wszystko, po dzisiejszym rośnie mi wiara w ludzi.

I tu mały apel. Jeżeli podejrzewasz, że Twoje zwierzę może potrzebować natychmiastowej pomocy, powiedz o tym głośno. Lekarz na podstawie szybkiego wywiadu oceni, czy Twoje obawy są słuszne czy nie. Proszę tylko o nie wbijanie do gabinetów, kiedy trwa badanie. Jeżeli drzwi są zamknięte to być może trwa tam właśnie ratowanie czyjegoś życia

13/08/2025

Klientka sprawiła, że zawiesił mi się system...

- Zapraszam kota na zabieg - wołam wychodząc do poczekalni

Oprócz osoby zapisanej na zabieg, wstaje również starsza pani ściskająca transporter.

- Pani też na zabieg? - pytam zdziwiony
- Tak - odpowiada nieco zaczepnie niewiasta
- Nie mam Was w kalendarzu...
- Jestem zapisana!
- Ok, niech Pani wejdzie będziemy wyjaśniać.
- Pani doktor kazał mi przyjść na zabieg.
- Dzisiaj?
- Nie. W czwartek,
- Jest poniedziałek!
- I co?

Tu właśnie się zawiesiłem.

W sumie to prosiłem na zabieg. Nikt nie mówił o zabiegu umówionym na poniedziałek 😂

Ciekawe, czy jutro pani przyjdzie na swój termin? 🧐🤔

Adres

Tarnowskie Góry

Strona Internetowa

Ostrzeżenia

Bądź na bieżąco i daj nam wysłać e-mail, gdy Nie zadzieraj z Weterynarzem umieści wiadomości i promocje. Twój adres e-mail nie zostanie wykorzystany do żadnego innego celu i możesz zrezygnować z subskrypcji w dowolnym momencie.

Skontaktuj Się Z Firmę

Wyślij wiadomość do Nie zadzieraj z Weterynarzem:

Udostępnij