18/07/2025                                                                            
                                    
                                                                            
                                            Uwaga, post długi i może obrażać uczucia religijne ;)
 udostępniła u siebie na fanpejdżu artykuł pt.
🐱"Warszawa coraz lepsza dla myszy i szczurów? Spada populacja kotów wolno żyjących" 🐱
Możemy w nim przeczytać, że w poszczególnych dzielnicach Warszawy spada populacja kotów tzw. wolno żyjących (dla uściślenia dalej będę je nazywać bezpańskimi lub bezdomnymi). Ilość takich kotów spadła w stolicy o 8 % od 2023 roku, najwięcej na Mokotowie. Dalej kawałek o tym, że urząd miasta poszukuje karmicieli, a jeszcze dalej o tym, jak to sobie rzekomo za pomocą kotów z plagą gryzoni (po?)radziły Tajpej, niektóre miasta Japonii, Hawaje i, nieco bliżej nas, Wielka Brytania XIX wieku. Jest też coś, czego nie możemy przeczytać, a mianowicie:
🐱 jak (i czy w ogóle) spadek populacji bezpańskich kotów w Warszawie w istocie wpłynął na ilość szczurów.
Pod postem z artykułem bardzo szybko wzrosła liczba komentarzy; można poczytać o tym, jakie to osiągi mają czyje koty w tępieniu szczurów, poobserwować ataki na programy kastracji czy osoby przeciwne utrzymywaniu bezdomności kotów oraz spotkać się z tradycyjną ludzką życzliwością w sieci, czyli z życzeniem problemu ze szczurami w domu.
 Wybitnym ekspertem od kotów nie jestem, ale o szczurach coś tam wiem, o psach też. Odrobinkę znam historię w kontekście tych dwóch gatunków. I się czuję wywołana do tablicy, bo komentarze pokazują, że brak świadomości w narodzie jest duży, a tu jeszcze gazeta z dużym zasięgiem wypuszcza artykuł sugerujący tytułem (clickbait, wiem), że jak kotów zabraknie, to warszawiaków szczury zjedzą jak Popiela. Tak dłużej być nie bedzie, cytując klasyka.
DO BRZEGU.
KOT VS SZCZUR
🐭 Czy kot może zabić szczura? Oczywiście. Jest drapieżnikiem, ma ostre pazury, którymi szczura złapie i przytrzyma, a także ostre zęby, którymi dokończy dzieła. 
ALE.
🐭 Szczury nie są mamejami. Również one mają ostre pazury i zęby (choć inne), i wbrew pozorom potrafią ich używać. Są do tego szybkie, mniejsze i elastyczne (wcisną się tam, gdzie kot nie może), bardzo skoczne. I, w obliczu walki o życie, nierzadko bardzo agresywne. Ich ugryzienia są celne i niezwykle bolesne. Dorosły samiec czy samica (zwłaszcza samica broniąca młodych) jest trudnym przeciwnikiem, zwłaszcza że różnica wielkości nie jest tak duża, jak w przypadku myszy czy zwłaszcza małego ptaka. Koty nie są głupie, przeciętny raczej nie będzie ryzykował walki ze szczurem. Chociaż niedoświadczony, nieostrożny młody osobnik lub chory to dosyć łatwa okazja. 
Czy usuwając takie szczury koty nie pomagają walczyć z plagą?
A znasz tego mema z przyklejaniem plasterka na dziurę w pojemniku z wodą? :D
🐭 Szczury to potęga rozrodcza. Dojrzewają płciowo w bardzo młodym wieku - hodowcy domowych szczurów oddzielają samce od samiczek ok. 32-35 dnia ich życia, nie bez powodu. To ten sam gatunek, co dziki szczur wędrowny! Rujka u samic występuje co kilka dni i trwa kilka godzin. W miocie rodzi się średnio 10-12 malców, którymi matka troskliwie się opiekuje i potrafi ich nieraz agresywnie bronić, jeśli zajdzie potrzeba. Często nie wszystkie przeżywają do czasu rozrodu, ale jakie to pocieszenie, że z miotu liczącego 14 sztuk nie przetrwały 3 ub 4? I co to da, że jeden lub dwa z tych, co przeżyły zostaną zabite przez kota? Skoro ich rodzeństwo "powieli się" ponownie razy 10 co najmniej raz w życiu? W przypadku plagi szczurów nawet wrodzony strach przed kotem jako drapieżnikiem zatraca swoje znaczenie.
🐱 Jasne, to może mogłoby zadziałać, gdy zalęgnie się jeszcze nieduże stado szczurów. Jeśli jednak miasto ma problem z PLAGĄ, ile kotów naprawdę potrzeba? Musiałyby polować wyłącznie na szczury (przypomnę o ryzyku), ale i to nie załatwia tematu, bo kot nie poluje 24h. Sprawność kotów w walce z plagą jest raczej mierna (o czym jeszcze będzie za chwilę). Nawet zaprzestanie dokarmiania ich i zmuszenie do pozyskiwania pożywienia z polowań nie ograniczyłoby liczby gryzoni, gdy mówimy o pladze. Trudno mi nie odnieść wrażenia, że urzędy wielu miast, bezradne wobec problemu, mydlą tymi kotami ludziom oczy. (Jednocześnie pozwalając sobie na fikołek logiczny, czyli na kastrowanie i sterylizację bezpańskich kotów - po co ograniczać liczbę tak rzekomo cennych w walce z gryzoniami zwierząt? I dlaczego właściciele kotów wychodzących nie są nagradzani za bohaterstwo w walce z plagą? Przecież ich koty też polują... Dobra, już, koniec, bo jeszcze ktoś to weźmie na serio :V ).
🍒 Teraz wisienka na torcie.
W artykule możemy przeczytać, że dawny Londyn borykał się z plagą szczurów i od XVIII do XIX wieku koty zwożono do miasta jako "skuteczne rozwiązanie na problem gryzoni". Nie możemy jednak przeczytać, czy pomogło. No to pozwolę sobie dopisać ciąg dalszy:
nie pomogło. Istniał wówczas nawet zawód szczurołapa; wielu z nich zamiast pracy z kotami preferowało psy lub fretki. Mieli nawet swoje zrzeszenia podobno.
🐶 Dalej: mimo ustawy z 1835 roku zakazującej walk zwierząt - rozrywki uwielbianej przez ówczesnych Brytyjczyków - ustawiane walki psów ze szczurami miały się dobrze jeszcze przez dziesięciolecia. Brytyjczycy odeszli od walk psów między sobą na ich rzecz, władze na walki ze szczurami akurat przymykały oko przez wzgląd na plagę właśnie. XIX wiek to również epoka, w której w Wielkiej Brytanii powstało wiele ras psów do walk ze szczurami lub ich tępienia. Prym wiodły terriery: odważne, zajadłe, szybkie i silne mimo niewielkiego wzrostu. W niektórych miejscach na Ziemi, np. w USA, do dziś to właśnie psów używa się do walki ze szczurami, bo są zwyczajnie skuteczniejsze. 
🗑 Wiecie, co w walce z plagą szczurów jest najskuteczniejsze?
Mniej jedzenia kupować - tyle, ile zdołamy sami zjeść - przez to mniej jedzenia wyrzucać i zabezpieczać pojemniki na śmieci. Tylko tu trzeba zacząć od siebie, a nie jedynie zwalać robotę na zwierzęta i piszczeć, że trzeba im otworzyć zimą okienko do piwnicy.
Na samiuśki już koniec niewygodna dla karmicieli i urzędów prawda: zostawianie na stałe karmy kotom bezpańskim paradoksalnie może przyciągać szczury - strach strachem, a kaloria to kaloria. I tak, mogł_ś nigdy szczura w tym miejscu nie widzieć - to o niczym nie świadczy. Nawet nie wiesz, ilu ich nie widzisz każdego dnia w najróżniejszych miejscach...