Trenuj, Psie

Trenuj, Psie Dane kontaktowe, mapa i wskazówki, formularz kontaktowy, godziny otwarcia, usługi, oceny, zdjęcia, filmy i ogłoszenia od Trenuj, Psie, Trener psów, Kraków.

29/04/2025

Choroby odkleszczowe.

Wyobraź sobie spacer po lesie – pies radośnie biega po łąkach, macha ogonem, cieszy się każdą chwilą. Niestety, czasem pod płaszczem tej beztroski kryje się zagrożenie.

Kleszcze — pasażerowie na gapę. Małe, trudne do zauważenia pasożyty — mogą przenosić choroby, które dosłownie odbierają zdrowie. Babeszjoza, borelioza, anaplazmoza, erlichioza... Brzmią obco? Niestety, dla zbyt wielu psów kończą się dramatycznie.

Co warto wiedzieć?

Kleszcze są aktywne nie tylko latem, ale także wiosną, jesienią, a nawet zimą.
Do zakażenia może dojść już po kilkunastu godzinach od ukąszenia.
Choroby często rozwijają się po cichu — kiedy widać pierwsze objawy, może być już późno.
Twoja uwaga ma ogromne znaczenie:

Sprawdzaj sierść pupila po spacerach — szczególnie za uszami, na szyi i między palcami.

Obserwuj zmiany w zachowaniu: brak apetytu, gorączka, apatia to sygnały ostrzegawcze.

Nie ignoruj niepokojących objawów – szybka reakcja może uratować życie.

Pamiętaj: regularna ochrona, to nie moda, to odpowiedzialność.

„Był tylko trochę bardziej senny…” – historia, która mogła skończyć się inaczej..

Kiedy pies przestał z entuzjazmem podchodzić do miski i spał więcej niż zwykle, opiekunka pomyślała, że to może przesilenie wiosenne. Może się przeziębił. Może za dużo się zmęczył na ostatnim spacerze.

Kilka dni później było już gorzej – gorączka, niechęć do ruchu, brak apetytu. Diagnoza? Anaplazmoza. Choroba odkleszczowa, która po cichu atakuje organizm, niszcząc krwinki i osłabiając odporność.

Pies miał szczęście – jej opiekunka szybko zareagowała.

Problem w tym, że anaplazmoza nie daje spektakularnych objawów. Nie rzuca się w oczy. A mimo to potrafi być bardzo groźna. Najczęściej pojawia się:

senność,
gorączka,
osłabienie,
brak apetytu.
I właśnie dlatego warto pamiętać:
Kleszcz to nie tylko ukłucie. To potencjalna choroba.

Sprawdzaj sierść po spacerach. Reaguj na „małe” zmiany w zachowaniu. I nie odkładaj wizyty, jeśli coś Cię niepokoi.

Lepiej raz sprawdzić za wcześnie, niż raz za późno.

08/04/2025

BURACTWO 🍅 Zmora polskich lasów - psy puszczane luzem 🦮🦌

Do lasu wybrałem się rankiem. Niedługo posiedzieć w czatowni, poobserwować zwierzęta lornetką, posłuchać ptasich oznak wiosny. Jest chłodno, szaro i rześko. Droga dość daleka – 8 km od domu. Ale szukam przede wszystkim spokoju. Zjeżdżając stromą polną dróżką mijam panią z psem, który na mój widok nieco się szarpie. Kobieta przytrzymuje go. Szybko o nich zapominam.

Pod samym lasem prowadzę rower idąc ostrożnie – nie chcę spłoszyć zwierząt możliwie przebywających w zagajnikach, po nocnym żerowaniu. Jeśli uda mi się niewykrytym przemknąć do ambony, mogę liczyć na pyszne obserwacje. W kniei śpiewa już wiosennie. Z pola słyszę skowronka, nadają sikory, potrzeszcz, kosy, migocąco nawołują kowaliki. Werblami bębnią dzięcioły, regularnie. Zaczęło się znaczenie rewirów. No i lerki. Takie skowronki borowe. Słyszałem je co kawałek podczas jazdy zdumiony będąc, bo w życiu nie odnotowałem ich tyle wczesną wiosną po głosie. Skąd ich się tu wzięło? I przecież wiem. Domyślam. Lerka to taki ptak, który jako jeden z niewielu korzysta ze spustoszenia jakie robi człowiek. Upodobała sobie świetliste polany, wyręby, łyse ugory przy lasach i połacie po wycinkach. Jednego i drugiego w ostatnich latach nie brak. Można powiedzieć, niektóre lasy w całości stały się zrębami. Tematyka na osobną opowieść. Okrzyki żurawi mieszają się z wędrującymi w powietrzu zawołaniami gęsi. Oh, jak dobrze…

Naraz ptasią sielankę zagłusza, wydziera, gromkie, HAU HAU AUUUU.
W lesie trzaski. Coś przedziera się z łoskotem. Ucieka. Tam jest pies! Goni za czymś. Jest podniecony, ujada aż kwili.
Sarna! Wyskakuje z krzaków i sadzi przez pole niemal nie dotykając ziemi, jakby miała w zadku silnik odrzutowy. Jakby frunęła. Gdy znika za horyzontem, z lasu wynurza się pies. Jest duży, brązowy. Chyba wyżeł. Goni w pole i ani myśli odpuścić. Dlatego sarna uciekała tak szybko. Boją się one bardzo dużych psów, bo przypominają im wilki, oraz dlatego że nie mają kondycji do długodystansowych ucieczek. Pies tak. Jeśli właściciele nad nim nie panują, z pozoru niewinna zabawa domowego pupila kończy się zagonieniem do wyczerpania i zejściem na zawał lub oba. Naprawdę, to nie są rzadkie przypadki. Te sarny, które znajduje się gdzieś ‘’wkomponowane’’ jakby spały, bez żadnych widocznych ran, to zwykle ofiary psich pościgów. A sporo już takich napotkałem. Odnajdywano nawet pod 20 sztuk martwych na raz. Jeśli pies jest bardziej krewki, szarpie sobie ofiarę przed zgonem, powodując dodatkowe, niewyobrażalne cierpienia. Właściciele czworonogów nie wiedzą o tym. Myślą, że ot piesek coś chwilę pogonił. Nie chodzą za nim w krzaki, nie wiedzą co się dzieje. Wystarczy jednak 15-20 minut nieobecności aby doszło do dramatu.

Myślę sobie, no co za czerep. Co trzeba mieć w głowie żeby wtargnąć do lasu i zrobić taki raban? Choć towarzyszy na quadach i tak nic nie przebije.
Słychać gwizdek, na który pies sobie…gwiżdże.
Ujadanie psa, gwizdawka, nawoływania. No to wypocząłem. Ale jestem wściekły. Zwykle trzymam emocje na wodzy, zawijam się i idę szukać bezludnego zakątka, no ale to chyba o ten jeden raz za dużo. Poza tym, to jest obszar NATURA 2000, siedlisko zwierząt, las państwowy, tym samym celowe – umyślne płoszenie podlega karze grzywny. Czy jakoś tak. WTF, serio aby przekonać kogoś że w lesie pies nie powinien gonić zwierząt potrzeba jakichś kar? Jakby nie było oczywiste? Za moment miałem przekonać się, co mieszka w głowach ‘’puszczalskich’’, i dlaczego obecne kary to nawet za mało.

Nie wytrzymuję i schodzę z ambony. Wiem, że ta osoba wyjdzie mi na widok. Nie wiem jeszcze co zrobię ani co powiem. Ani jaka to sytuacja. Może pies po prostu się wyrwał przypadkiem? Wtedy OK. Wyłania się z zarośli. Kobieta w pościgu za psem. On szczeka, ona gwiżdże. Ja idę wprost na nich. Poznaję. Ta sama pani i ten psiak, których mijałem jadąc pod las. Patrzy się zdziwiona na człowieka w moro ubranego w lornetkę, i uśmiecha przepraszająco.

- Ooo, to już wszystko wiem kto tak zwierzęta tu płoszy, a chciałem już służby wzywać, do odłowienia niebezpiecznego psa… Zagajam rozmowę i daję też od razu do zrozumienia jak rzecz widzę. I już wiem, że nici z ‘’opierdolu.’’ Ja bym chyba nawet tak nie potrafił. Próbuję ukazać piękno tej krainy, coś uzmysłowić. Mówię, że o tej porze można spotkać tu dziki wracające z łąk na bagno, że trafiają się jelenie, a sarny to lubią spać tu i tam. Że szedłem specjalnie cicho, aby je w spokoju obserwować…

‘’A bo wie pan, my mieszkamy w nowym domu, tu nie daleko’’.

Tak, wiem. ‘Nowe domy’’ i ich mieszkańcy. Tak umierając miejsca, gdzie jeszcze rok czy dwa wcześniej, można było w spokoju wypocząć, będąc pewnym jedynie zwierzęcej obecności. I naprawdę nic nie mam do ludzi w lesie, byle nie zachowywali się jak w wesołym miasteczku albo ulubionej galerii. I mówię, że no ok, spacer zrozumiałe, ale pamiętać wypada że w przyrodzie jesteśmy gośćmi, zwierzęta tu spokojnie sobie żyją bo to ich ostoja, i nie godzi się aby pies jednak za nimi ganiał. Że jakiś szacunek i choćby i wczucie się położenie tej gonionej sarny. Wie pani jak one po takim pościgu kończą? (opowiadam ze szczegółami)

-‘’ To niech pan wybuduje obiekt, gdzie można będzie wypuszczać te psy. On się musi gdzieś wybiegać, to taka rasa’’

W tym momencie wszystko mi się sypie, i widzę jaki bywam naiwny. Że ludzie tak serio. I na nic zdadzą się apele do wrażliwości (bo jej nie ma), do empatii (a co to takiego), do zrozumienia i jakiegoś poczucia pokory wobec tego co czynimy, no bo przecież rok w rok wbijamy się coraz gęściej w zwierzęce enklawy, i dokąd mamy te zwierzęta spychać i jak długo? Czy nie mają prawa mieć chociaż trochę spokoju w tym zagajniku z kawałkiem pola? Muszą przecież uważać na ruch samochodowy, opryski, myśliwych, a i drapieżnik jakiś się trafi. Myślę, że jedynym miejscem gdzie powinno się je puszczać jest własna działka, posesja, może jakieś boisko - tak odpowiadam. Żeby chociaż jakaś skrucha?

- Pan jest leśniczym?

Pada pytanie. Oho myślę, jakbym był leśniczym to już by miała 500 zł mandatu i wyproszenie z lasu. Na dalsze usprawiedliwienie słyszę jeszcze, że ‘’no ale przecież zaraz ciągniki wyjadą na pola, będą orki, roboty – to nie płoszy saren’’? – Pretensja i próba odwrócenia, ‘’proszę pani a Maciuś też przeklina’’. To nie tak… Roboty polowe, to można powiedzieć chleb powszedni życia saren. Tych, które zdecydowały się zamieszkać na polach. Znają one traktory i ich warkot, często pasą się beztrosko mimo pracującego, orzącego pługa. Przesuwają się tylko po kawałku. Pewnie dlatego, że mają możliwość otrzaskania się ze zjawiskiem, a sama maszyna ich nie goni, tylko powoli, równo sobie jedzie. W sezonie siewów czy orki, słychać je zewsząd. To nie pies który dopada ją śpiącą w zagajniku i podrywa przerażoną do biegu. A ja opowiadam o tym jak to wszystko widzę. Że no dobrze, pani tu sobie jedna teraz, ale co za parę lat kiedy domów pojawi się więcej i tym samym większa ilość psów – to gdzie te zwierzęta mają w spokoju się podziać? Uświadamiam jak to znika. Że tu gdzie stoimy dawniej był las, człowiek wyciął i zrobił pole, a to co widzimy wokół to ledwie skrawki tego co tu było. Ile tak można? Wystarczy jeszcze kilka domków i ludzi z takim podejściem, aby zwierzęta nie miały tu życia!

‘’ Wie pan, no ludzie budują domy’’ – mówi to z taką wyższością, jakby argument był niezbywalny i usprawiedliwiający. ‘’Zgadzam się z tym, że szacunek do przyrody, ale pies musi się wybiegać, jest młody i wszystko go interesuje’’.

Widzę, że więcej nie wskóram. Toczę luzną gawędę. I rozmyślam. Puszczanie psa luzem, o którym wiem że nie można nad nim zapanować, który goni, ujada i sieje zamęt na terenie gdzie żyją dzikie zwierzęta, to nie tylko objaw braku wrażliwości czy empatii. Jest to po prostu zwyczajne BURACTWO. Brak poszanowania wobec innych użytkowników lasu. Jest to też rodzaj swoistej agresji na naturze, choć wygląda niewinnie, ot piesek się bawi. To tak jakby ktoś w ciszy nad rzeką odpalił na cały głośnik muzykę z boomboxa, zagłuszając śpiew ptaków. Spierdział głośno przy stole obiadowym. To podobny kaliber co wywożenie śmieci do lasu, tylko tym śmieciem jest hałas. Okej – nie ma zrozumienia dla zwierząt, trudno. Ważne że kajtek się wybiega, nieważne ile saren skręci przez to nogę, zabije się, jakby mało jeszcze miały niebezpieczeństw na co dzień. Ja tu się sprowadziłam i mam psa na spacer, a ludzie budują domy, panie! Odnośnie zabudowy i braku przestrzeni w krótkiej perspektywie, słyszę, że ‘’to już są rozważania filozoficzne’’. Fakt. Ludzie naprawdę o tym nie myślą. Kto i po co by się nad tym zastanawiał, jak będą żyć przyszłe pokolenia? A już zwierzęta? Ha, ha..! Zresztą mam wrażenie, widząc jaki jest stopień interakcji z otoczeniem, że ludziom nie zależy na niczym. Coś tam czasem zaprotestują, gdy im chlewnię czy kurnik pod oknami budować, nieliczni przeciw wycinkom. Życie mija na styku trzech punktów / praca / dom / samochód - market. Przyroda jest okazyjnie lub wcale. Wobec tego nie są nikomu potrzebne polne kępy, zarośla, tlen, bioróżnorodność, czysta woda, ani żadne zwierzęta. Przyzwyczajony do hałasu i chaosu zewsząd, w lesie zachowuje się tak samo.

Obserwując świat i to co się w nim dzieje, mam poczucie, że takich postaw i poglądów jest przytłaczająca większość. Przyjęcie tego faktu pozwala mi być na co dzień spokojniejszym. Od dawna uważam i mocno czuję, że tutaj wszystko już stracone, a cień nadziei pozostaje w tym, że kataklizmy naturalne zdążą przemówić dosadnie zanim wytłuczemy, przeżremy i zabetonujemy wszystko. Obserwować i kronikować. Może istnieje jakieś 5 % szansy. Być może burzę tutaj niektórym światopogląd, czy choćby swoją osobę. Pamiętam jak niedawno wybuchłem już śmiechem, gdy znajomy podesłał mi wiadomość o tym jak jednej pani ktoś wyciął drzewa na prywatnej posesji, bez jej wiedzy i zgody. Ten nadęty, pyszny styl bycia wobec wszelkiego życia, przejawia nie tylko w aroganckim traktowaniu natury, ale i przestrzeni wokół, gdziekolwiek jest coś zielonego. Ogłowione do cna drzewa, ścięte pniaki, sterty śmieci w rowach, quady na polach, psy przeczesujące zarośla i wypłaszające zeń wszystko, ku uciesze. Bywały i zdarzenia, kiedy nadziewano gałęzie drzew szpikulcami ‘’żeby ptaki nie siadały’’, a na miejskich balkonach jest to już ponoć standard. To tylko pokazuje, jak nisko upadliśmy. Jestem naprawdę ciekaw. Czy za te 30 lat naprawdę nikomu nie będzie przeszkadzał brak miejsca w którym rządzi prawdziwa cisza, gdzie nie słychać szumu z autostrady, głośnych biesiad, ‘’cywilizacji’’?

Te same osoby mówią potem ‘’zwierzęta tak jak najbardziej, ale w lesie, nie u mnie na działce’’ – powiada ktoś, kto właśnie zakupił hektar łąki na której wybuduje dom, po której jeszcze do nie dawna chodziły dziki i gnieździły ptaki, mieszkały setki maleńkich istot. I co roku te hasełka wybrzmiewają nad mogiłami kolejnych zabranych przyrodzie ostoi.

Schemat zagłady od lat był podobny, ale teraz do całości spustoszenia doszedł jeszcze jeden element – spacerowicze z psami. I owszem, są psiaki posłuszne, karne, jak i takie które nie są zainteresowane zwierzyną, lub się jej boją. Takie, które z zasady idą przy nodze i można być ich pewnym. W przypadku z jakim idę właśnie obok, jest pełna świadomość czynu, brak przyjęcia do wiadomości faktów (śmierć zapędzanych zwierząt) i obrona ‘’swego stanowiska’’ z głębokim przekonaniem że mogę, bo ‘’pies musi’’. Nieliczni prowadzają je na otokach, a chyba promil jest świadomy zagrożeń jakie czyhają na psa buszującego samotnie nawet krótko po lesie. To nie tylko pasożyty i kleszcze, możliwa wścieklizna, wilki które takiego harcownika zabijają dla zasady. Rozjuszony dzik, czy rozzłoszczony myśliwy, którzy w takich przypadkach po prostu od razu do psów strzelają – takich historii można znaleźć w Internecie mnóstwo. Pamiętam jak razu pewnego pogratulowałem po prostu jednej pani, że szła z ‘’ciapkiem’’ na smyczy. Widok dla mnie tak rzadki, że ujęło. Miałem taki piękny rejon niespełna 2 kilometry od siebie, gdzie można było tylko błogo wypoczywać. Stare stawy i bagna, gdzie żyją jeszcze dziki, czaple, bażanty, jeleń, sarny, lisy, zające, żurawie. Zaczęło się od pojedynczych zdałoby się, ‘’incydentów.’’ Teraz każdy dzień od popołudnia to jedynie przestraszone okrzyki przelatujących bażantów, trzaski uciekających saren, radosne poszczekiwania i jedna wielka przykrość pewnego wędrowca, oraz zapomnienie o wszelkich obserwacjach. Coście zrobili z tym miejscem. Wystarczyło tylko kilka regularnie i głośno spacerujących - niewrażliwych osób, do klęski i rozwałki przyrodniczego życia w tym skrawku. Część już dawno się wyniosła. Gdy częstotliwość nieświadomego ruchu ludzkiego wzrasta, zawsze cierpią zwierzęta. Ale pieski muszą się wybiegać, prawda. Wiem też, że z perspektywy idącego, zamyślonego człowieka to aż tak zle nie wygląda. Oni po pierwsze nie wiedzą często, że jakieś zwierzęta tam żyją, a psiego ujadania chyba nie łączą z atakiem na zwierzę. Lub zwyczajnie, wiedzą i olewają to.

Staram się uzmysłowić jeszcze przykładami i drastycznymi. A jakby się pani czuła, gdyby ktoś teraz podjechał tutaj quadem i zaczął z warkotem jeździć wokół tego psa, obsypując błotem? Na oburzenie odrzekłby beztrosko, że gdzie ma to robić, że sprzęt musi być na chodzie, etc. Albo ktoś podjechał autem i zaczął godzinę trąbić, bo generalnie lubi, ale na drodze za bardzo nie może. No to gdzie ma to robić? Wszedł o świcie w ubłoconych butach do sypialni i zaczął śpiewać na cały głos? Oprócz szacunku do samych mieszkańców kniei, chodzi też o elementarną przyzwoitość wobec innych użytkowników lasu. Dlaczego ja mam słuchać jakiegoś terroru gonitwy czyjegoś czworonoga? Przecież, halo! Do lasu ludzie zachodzą najpierw po ciszę i spokój, potem aby nacieszyć się bliskością różnych dzikich gatunków. To chyba oczywiste! A takie zachowania jak prezentuje, są karalnym wykroczeniem. Co roku ponawiane są apele do właścicieli psów. Bezskutecznie.

Propozycja rzucania psu kija zostaje zbyta półuśmiechem, że ‘’to nie wystarczy’’, a w sumie to miała nadzieję, że goni zająca, bo zając to nic takiego, bo szybki… Ehhh…

Mimo wszystko rozmowa toczyła się pogodnie i przyjaznie, aż doszło do takiej atmosfery, że pani puściła przy mnie psa ponownie, wyczuwając że nie jestem nikim groznym.
Ot jaki ze mnie tolerant… Ale taki już jestem. Zawsze próbuję ‘’po dobroci’’ i wierzę / yłem dotąd, że zwykła rozmowa może coś zmienić. Niestety. I dlatego zostawiam ten wpis. Może dzięki niemu, choć jedna sarna nie zostanie poderwana w swoim domu ze snu, do ostatniego biegu w życiu.

🌳 A jeśli temat jest dla Ciebie ważny i układ literek z doborem słów jakoś się spodobał, to zachęcam do wsparcia Szeptów na PATRONITE. Pomoc pozwoli mi tworzyć więcej kronik i wpisów:

➡️ https://patronite.pl/szeptykniei ⬅️⬅️⬅️

Można też postawić kawę dla Wędrowca, co by starczyło mu energii i świeżości umysłu na terenowe dysputy w temacie:

https://buycoffee.to/szeptykniei

Tych, którzy wspierają już Szepty na PATRONITE zapraszam do naszej kameralnej grupy ''Przyjaciele Kniei'', gdzie otrzymasz ode mnie dodatkowe, unikatowe opowieści z wypraw, wpisy z przemyśleniami, LIVY, oraz zniżki / wejściówki na darmowe przyrodnicze warsztaty:

➡️ https://www.facebook.com/groups/1023689752281733

Dziękuję za Twoją obecność i wsparcie

09/03/2025

🟡 Strata psa boli szczególnie. Naukowcy zbadali wyjątkową więź człowieka z czworonogiem

Dla wielu reakcje po odejściu pupila mogą się wydawać przesadzone. Tymczasem nauka potrafi to wytłumaczyć.

Nikomu, kto mieszkał z psem nie trzeba tego tłumaczyć, jednak z punktu widzenia nauki sprawa jest ciekawa i warta badań. Relacjami między ludźmi, a zwierzętami zajmuje się wiele gałęzi nauki. Uniwersytet Warszawski utworzył kierunek antropozoologii, badający relację międzygatunkowe z szerokiej perspektywy: kulturoznawczej, psychologicznej, weterynaryjnej i socjologicznej.

Trudno jest przecenić wagę relacji ludzi ze zwierzętami. Dlaczego zatem więź z psami domowymi jest tak silna? Zacznijmy od wspólnej historii, która sięga około 10 tysięcy lat. Od tego czasu ludzkości udało się udomowić wilczych przodków, na czym skorzystały oba gatunki. Antropolog Brian Hare opracował „hipotezę udomowienia”, by wyjaśnić to, w jaki sposób psy przeszły drogę od dzikich korzeni do dzisiejszych zwierząt, doskonale radzących sobie w interakcjach z człowiekiem.

Jeśli chodzi o ludzi, sekretem siły takiej relacji może być stopień satysfakcji, który zapewnia bezwarunkowy ładunek pozytywnych emocji od zwierzęcia. Nie na darmo stare przysłowia mówią: „chciałbym być taką osobą, za jaką uważa mnie mój pies.”

Poprzez krzyżowanie konkretnych osobników i tworzenie przez to ras o pożądanych przez ludzi cechach najpopularniejsze są psy, które reagują równie entuzjastycznie na kontakt z właścicielem, co na posiłek. Potwierdziły to badania oparte na magnetycznym rezonansie psich mózgów. Niektóre nawet reagowały silniej na opiekuna niż na perspektywę otrzymania smakołyku.

Psy potrafią rozpoznawać konkretne osoby. Badania potwierdzają także, że są w stanie identyfikować nasze emocje i zamiary. Co więcej, gatunek ten potrafi nawet unikać osób, co do których ich właściciele czują rezerwę lub są przez nie źle traktowani. Po prostu się z nami solidaryzują, zupełnie świadomie.

Trudno zatem się dziwić, że i nasz gatunek w pewien sposób ewolucyjnie sprzęgł się z takimi towarzyszami. Wielu osobom wystarczy sam widok psa, by się uśmiechnąć. Właściciele psów znacznie częściej w testach zadowolenia z życia są zadowoleni niż kociarze czy ci, którzy nie mają żadnych zwierząt.

„Nie mogę się pozbierać po stracie psa” – z czego to wynika?
Te argumenty już powinny pozwolić zrozumieć, dlaczego strata psa boli szczególnie. Jednak jest coś więcej. Psycholog Julie Axelrod zwraca uwagę, że właściciele nie borykają się w takiej sytuacji jedynie ze stratą zwierzęcia domowego. Może to być jednocześnie wyschnięcie jedynego w życiu danej osoby źródła bezwarunkowej miłości i akceptacji. Pies często zyskuje rangę głównego towarzysza i wsparcia. Czasem człowiek przelewa na niego uczucia naturalnie przeznaczone dla dzieci.

Z obecnością zwierzęcia w domu związane jest wiele rytuałów układających codzienny plan działań: spacery, karmienie, czas zabawy i relaksu, wyjścia do pracy oraz powrotu. Tymczasem, gdy zabraknie centralnego ośrodka tychże rytuałów, czyli psa, pozostają same czynności, które wydają się bezsensowne i mechaniczne. To mechanizm bardzo podobny do straty najbliższej osoby, z którą dzieliliśmy codzienność (np. partner, partnerka, dzieci, rodzice).

Według badania opublikowanego w czasopiśmie naukowym „Evolution and Human Behavior” w 2016 r., bardzo wiele osób, które straciły czworonożnych domowników zgłasza różne złudzenia optyczne czy interpretuje jakieś odgłosy jako wydawane przez zmarłe zwierzę. Można powiedzieć w pewnym uproszczeniu, że... widzą lub czują obecność ich duchów. To mechanizm, który doskonale znamy w przypadku śmierci bliskich osób.

📷 fot. Michael Hall/Getty Images

Adres

Kraków

Strona Internetowa

Ostrzeżenia

Bądź na bieżąco i daj nam wysłać e-mail, gdy Trenuj, Psie umieści wiadomości i promocje. Twój adres e-mail nie zostanie wykorzystany do żadnego innego celu i możesz zrezygnować z subskrypcji w dowolnym momencie.

Skontaktuj Się Z Firmę

Wyślij wiadomość do Trenuj, Psie:

Udostępnij

Kategoria